Od początku rosyjskiej agresji wielu ludzi zadaje pytanie – dlaczego? Dlaczego Putin zaatakował Ukrainę? Czy Putin oszalał? Po co mu ta wojna? Odpowiedzi często kierują się w stronę li tylko stanu umysłu rosyjskiego prezydenta, jego otoczenia, Rosjan. Dużo mówi się o imperialnych reminiscencjach, rewanżyzmie, geopolityce. To jednak tylko jedna strona medalu. W większości tych rozważań Ukraina traktowana jest jedynie jako PRZEDMIOT – obiekt rosyjskiej agresji, imperializmu, ekspansji, rozgrywki geopolitycznej, nienawiści. Tymczasem katalizatorem tej barbarzyńskiej agresji stał się również fakt, że Ukraina w ciągu ostatnich lat stawała się coraz silniejszym PODMIOTEM. Nie pasywną ofiarą, a właśnie aktywną alternatywą dla Rosji na obszarze dawnego ZSRR. I właśnie o tym będzie tekst poniżej.
UKRAIŃSKA ALTERNATYWA

Jesenija Seleznowa i ppłk. Wołodymyr Fedczenko. Obchody 30. rocznicy niepodległości Ukrainy, Chreszczatyk, Kijów. 24 sierpnia 2021 roku.

Na początek – wspomnienie. 24 sierpnia 2021 roku nad Dnieprem to dzień wielkiego święta. Na terenie całej Ukrainy trwają obchody 30. rocznicy uzyskania niepodległości. Najważniejsze obchody odbywają się tradycyjnie w Kijowie, na placu Niepodległości (ukr. Majdan Nezałeżnosti) i najważniejszej ulicy kraju, Chreszczatyku. Głównym punktem programu, prócz wojskowej parady, jest 12-minutowe przedstawienie opowiadające o historii Ukrainy od czasów Rusi Kijowskiej po współczesność [zachęcam do obejrzenia;
Link do “Dnia Urodzin Ukrainy”, 24 sierpnia 2021, Kijów:
https://www.youtube.com/watch?v=WiZDik18hnc Scena biegu od 12 minuty]. Główną bohaterką jest mała dziewczynka, 11-letnia Jesenija Seleznowa, uczestniczka ukraińskiego show muzycznego, której dzisiaj przyjdzie zagrać być może najważniejszą rolę w życiu – Ukrainę. W finale przedstawienia Jesenija po podróży przez całą historię kraju wychodzi na pustą, szeroką ulicę i powoli się rozpędzając, biegnie w stronę żołnierzy, by po przebiegnięciu pod olbrzymią ukraińską flagą, wpaść w ramiona weterana Donbasu, podpułkownika Wołodymyra Fedczenki. To niezwykle symboliczna i wzruszająca scena, mająca ukazać ukraińskie dążenia do wolności, poszukiwania własnej drogi, jak i szacunku do ludzi, którzy o te szanse dla niej walczą. Wielu, widząc tę scenę, nie umiało ukryć łez wzruszenia. Wśród nich był także Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy, który ledwo powstrzymywał łzy stojąc na trybunie honorowej. To był piękny, pełen emocji, słoneczny i radosny dzień na Ukrainie.
Kolejny akt rosyjskiej agresji rozpocznie się równo 184 dni później.
Do wojny pozostało pół roku.
Tamte obchody przybrały niezwykły kształt i były szczególnie celebrowane nad Dnieprem. Był to efekt powszechnego poczucia, że przez trzydzieści lat niepodległości Ukrainie udało się dokonać niezwykłego skoku w obszarze budowania swojej państwowości, tożsamości, jedności. Rytm jej zmian wyznaczały kolejne rewolucje – poczynając od kompletnie w Polsce nieznanej „rewolucji na granicie” (studenckie protesty z 1990 roku), przez pomarańczową rewolucję z 2004 roku, na rewolucji godności z 2013 kończąc – jak i wojna z Rosją, którą rozpoczęła aneksja Krymu, a następnie wybuch sterowanego separatyzmu w Donbasie.
Dla większości Polaków – ale nie tylko, dotyczy to większości świata – Ukraina na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat to pojawiała się, to znikała z pola zainteresowań. Zdobywała chwilę uwagi, poruszała serca, po czym schodziła w cień. W efekcie wielu ludziom umykały niezwykle ważne procesy, które zachodziły na Ukrainie; postępy, które stawały się coraz bardziej irytujące i niebezpieczne dla Kremla. Poniżej ich lista:

Budowa ukraińskiego narodu politycznego | Ukraina na przestrzeni ostatnich lat stawała się coraz bardziej świadomą wspólnotą wartości. Tak jak w XIX wieku dla wielu ludzi „zostanie Polakiem” tożsame było ze swego rodzaju manifestem, atrakcyjnym wyborem drogi umiłowania wolności, niezależności, a także wyrazem sprzeciwu względem „rosyjskiego porządku”, tak na początku XXI wieku wybór „zostania Ukraińcem” dla części osób z obszaru dawnego ZSRR oznaczało szansę na wyjście ze stanu „post-sowieckości”, zabicie wewnętrznego homo sovieticusa. Nie jest przypadkiem, że rewolucję godności rozpoczął wpis na FB dziennikarza afgańskiego pochodzenia Mustafa Najem, a pierwszą ofiarą rewolucji godności był 20-letni Serhij Nihojan, z pochodzenia Ormianin. Ukraina po ZSRR odziedziczyła społeczeństwo, w którym bardzo wielu ludzi ma mieszane pochodzenie – rodzinne korzenie polskie, rosyjskie, ormiańskie, gruzińskie, tatarskie itd. Łączyć ich zaczęła idea Ukrainy jako państwa wolnego, walczącego o swoją lepszą, europejską przyszłość, budowanego w kontrze do „ruskiego miru”. Sam poznałem wiele osób, które po 2013 roku zdecydowało się na Ukrainę wyjechać – z Białorusi, Kazachstanu oraz wielu innych państw – i aktywnie włączyło się w budowanie tego „nowego, wspaniałego” państwa. Kwestia etniczności schodziła na plan dalszy. I to nawet pomimo – od tego uciec nie można – krzewienia (za czasów Poroszenki) lub akceptacji (za czasów Zełenskiego) kultu ukraińskiego nacjonalizmu, który w dobie wojny z Rosją stał się przede wszystkim nośnikiem „anty-rosyjskości”.

Wybór „zachodniej cywilizacji” | Warto pamiętać, że rewolucja godności wybuchła jako Euromajdan. Katalizatorem stała się decyzja Wiktora Janukowycza o rezygnacji z umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. I choć dla wielu ta „europejskość” nie była (i w wielu wypadkach nadal nie jest) w pełni opisana, zrozumiana, stając się raczej pewną idealistyczną wizją lepszego świata, jedno było pewne – jest ona bardziej atrakcyjna, niż bliskie związki z Rosją. Przede wszystkim był to wybór wartości – demokracji, wolności, poszanowania prawa, własności, systemu zasad porządkujących życie w sposób uczciwy. Czyli coś, co ze swej natury stoi w kontrze do tego, jak zbudowana jest Rosja. I tak od 2013 roku liczba zwolenników wstąpienia do Unii Europejskiej wzrosła na Ukrainie z 49% do 86%.

Kres dwóch Ukrain | Nadal w wielu moich rozmowach pojawia się motyw, który sprowadza się do zdania: „przecież Ukraina to tak naprawdę dwa różne państwa, to Zachód i Wschód, część lubi Europę i USA, a część Rosję”. Tak, przez lata linia tego podziału była ostra, przejawiała się w wyborach politycznych, orientacji na kierunek współpracy międzynarodowej, jak i kulturowych (jakie filmy oglądamy, jakiej muzyki słuchamy, jakiego języka używamy). Jednak w ciągu ostatnich ośmiu lat postępował proces coraz mocniejszego zasypywania tych dawnych podziałów. Najpierw pokazał to wybór Petra Poroszenki, który wybory wygrał dzięki temu, że potrafili na niego zagłosować i ludzie z Ukrainy zachodniej, jak i wschodniej (Poroszenkę kojarzyli m.in. z jego obecności w rządach konstruowanych przez prorosyjską Partię Regionów). Ta możliwość bycia wybranym przez wszystkie ukraińskie regiony od 2014 roku stała się podstawą do wyborczego zwycięstwa, zastępując wcześniejszą polaryzację. W roku 2019 właśnie dzięki tej „wybieralności” na terenie całej Ukrainy prezydenturę zdobył pochodzący z Krzywego Rogu (południe Ukrainy) Wołodymyr Zełenski, który do startu kampanii wyborczej był rosyjskojęzyczny (języka ukraińskiego de facto uczył się w trakcie walki wyborczej). Warto pamiętać, że był on gwiazdą dla całego obszaru dawnego ZSRR, występując w licznych kasowych komediach romantycznych, użyczając głosu w dubbingach, jak i tworząc produkcje (był m.in. producentem wschodniego „Rancza”, czyli serialu „Swaty”), które oglądane były – umownie pisząc – od Brześcia po Władywostok. Stał się prezydentem, który potrafił (a przynajmniej starał się) łączyć wszystkie różnorodności i niejednoznaczności Ukrainy. I zapewne właśnie przez to jest tak niewygodny dla Kremla i Moskwy. Postawił bowiem na sposób budowania wspólnoty, który jeszcze skuteczniej odrywał Ukrainę od Rosji.

Uniezależnienie od Moskwy | Na przestrzeni ostatniej dekady na Ukrainie doszło do gruntownego zerwania wielu pomostów łączących ten kraj z Rosją. Co istotne, znacznie ważniejsze w tym względzie od kwestii ekonomicznych (doszło do swoistego przeorientowania kierunków współpracy gospodarczej) był obszar kultury. Nad Dnieprem stawiano na krzewienie języka i kultury Ukrainy (choć wbrew tezom kremlowskiej propagandy nikt za używanie języka rosyjskiego nie był prześladowany; wojna w Donbasie udowodniła wielu Ukraińcom, że można być rosyjskojęzycznym patriotą Ukrainy), praktycznie odłączono się od świata rosyjskiej pop-kultury i mediów społecznościowych (brak koprodukcji z podmiotami rosyjskimi; zakazy wjazdów dla artystów z Rosji, którzy akceptowali Putina; przejście na Facebooka kosztem rosyjskiego VKontakte). Najistotniejszy – i najbardziej bolesny dla Moskwy – stał się jednak akt uniezależnienia się ukraińskiej cerkwi prawosławnej. Oznaczał on bowiem zabranie moskiewskiemu patriarchatowi „rządu dusz” nad milionami Ukraińców. Dla Rosji, w której od lat trwa sojusz ołtarza z tronem i dla której idea „trzeciego Rzymu” jest jedną z podstawowych składowych idei imperialnych, był to akt wyjątkowo bolesny.

„Niebezpieczne” idee | Niemniej niebezpieczny i bolesny dla Rosji był fakt, że Ukraina zaczęła udowadniać, że możliwe jest budowanie państwa w sposób odmienny od rosyjsko-białoruskiego. W miejsce podstarzałych, autorytarnych, „serioznych” dziadków, na scenę wkroczył Zełenski. Wygrał on wybory jako „sługa narodu”, bezpośredni i stawiający na nowoczesność m.in. cyfryzację kraju, której emanacją stała się platforma Dija, dzięki której z poziomu aplikacji na telefonie z każdym miesiącem można załatwiać coraz więcej spraw urzędowych. Naturalnie, Zełenski zaliczył wiele wpadek, podlegał ostrej krytyce, nie sprawował swego urzędu w sposób krystaliczny – to jednak temat na cały osobny tekst. Najistotniejsze jest to, że Ukraina zaczęła pokazywać – z problemami, nadal trawiona korupcją i wewnętrznymi problemami – że są możliwe sukcesy i postęp w kraju postradzieckim, niebędącym w strukturach unijnych. Jak duże to miało znacznie dla całego obszaru dawnego ZSRR pokazała mi pewna letnia szkoła, w której uczestniczyłem w Kijowie w roku 2015. W mojej grupie byli aktywiści z Białorusi, Mołdawii, Gruzji, Azerbejdżanu, Armenii, Kirgistanu, Kazachstanu. Wszyscy z uwagą słuchali, co na Ukrainie się udało, a co nie, jakie reformy zadziałały, a jakie poniosły fiasko. Ukraina bowiem stała się dla wielu zwolenników demokracji w regionie swoistym punktem odniesienia, nadzieją na lepsze jutro.

Mam świadomość, że podjąłem się karkołomnej próby – w pięciu punktach opisać niezwykle złożone procesy, które odbywały się na Ukrainie na przestrzeni ostatnich lat. Tym niemniej, przy pełnej świadomości powierzchowności i braku wielu innych istotnych elementów, mam nadzieję, że udało mi się uchwycić rzeczy najważniejsze.
Ukraina – która dzisiaj nadal w wielu momentach opisywana jest w sposób przedmiotowy (z dodatkami o dzielnych ludziach i żołnierzach) – z każdym rokiem stawała się coraz sprawniejszym PODMIOTEM. Odpowiedź na pytanie „dlaczego ta wojna wybuchła?” nie sprowadza się więc tylko do obłąkanego umysłu podstarzałego satrapy, imperialnych idei i rewanżyzmu. Za decyzją o agresji stało także poczucie Moskwy, że Ukraina się wymyka, że staje się niebezpiecznym punktem odniesienia. Na Kremlu zapewne patrzyli na te wszystkie procesy z politowaniem, złością i w duchu „co też oni sobie myślą, przecież są tacy sami jak my”. Tak, Ukraina nie pozbyła się wszystkich swoich bolączek i obciążeń. Tak, wielu problemów nie udało się rozwiązać. Jednak dla podjęcia decyzji o jej zniszczeniu i wykrwawieniu wystarczył fakt, że ona po prostu PRÓBOWAŁA być inna… To dla Rosji było za dużo.

Na koniec – pytanie. 15 marca 2022 roku. Mija 20 dzień rosyjskiej agresji na Ukrainę. Jej dotychczasowy bilans to tysiące zabitych, zrujnowane miasta, morze krwi i okrucieństwa wypuszczone przez Kreml. Jakże odległym wspomnieniem jest ten piękny, pełen emocji, słoneczny i radosny 24 sierpnia… Ledwie pół roku temu, ale wydaje się jakby minęły dekady… Ponownie oglądam ten film z kijowskich obchodów i nie mogę uciec od pytania – co się stało z głównymi bohaterami przedstawienia, na którym zapłakał nawet prezydent Ukrainy?
Udaje mi się to sprawdzić.
Stojący na czele parady podpułkownik Wołodymyr Fedczenko od lat mieszka z rodziną w Irpieniu, mieście, które stało się centrum walk o ukraińską stolicę. Choć latem skończył swoją służbę w ukraińskim wojsku, od kilku dni bierze udział w walkach na przedmieściach ukraińskiej stolicy, pomaga również w ewakuacji cywilów z rejonów walk. Jego żona, która również służy w ukraińskiej armii, koordynuje ewakuacje ludności z bombardowanych miast i pomaga im znaleźć miejsca do życia w innych ukraińskich miastach.
Jesenija, dziewczynka, która zagrała Ukrainę, wyjechała wraz z rodziną z Kijowa już pierwszego dnia wojny, 24 lutego i obecnie przebywa w bezpiecznym miejscu. Jej kariera od występu 24 sierpnia przyspieszała, miała użyczyć głosu w dubbingu kilku animacji. Plany pokrzyżowała rosyjska napaść na jej ojczyznę. Teraz Jesenija – jak miliony Ukraińców – czeka na koniec wojny. Gdy rozmawiamy, jej mama nadal nie potrafi powstrzymać wzruszenia i poczucia dumy, gdy wspomina tamten ciepły, sierpniowy dzień. Jak mówi, dla Jesenii był to najpiękniejszy dzień w życiu. Naszą rozmowę kończy zdaniem: „Wierzymy, że takich pięknych dni i wydarzeń, jak wtedy, czeka nas i całą Ukrainę, jeszcze wiele”.
15 marca, wtorek, godz. 20:00