NOWODWORSKI/ LEGIONOWSKI. Mordercy do dziś są na wolności
2019-09-21 2:19:02
Zimą 1996 r. doszło do jednej z najpotworniejszych zbrodni w Polsce po 1989 r. W Siennicy pod Nasielskiem dokonano brutalnego mordu czteroosobowej rodziny. Zanim jednak zabójcy zabili wszystkich przebywających w domu członków rodziny, torturowali 15-letniego Marcela, a także brutalnie zgwałcili jego 22-letnią siostrę Magdalenę. Do dzisiaj policja nie zatrzymała morderców, ani nie zna motywów ich działania. Sprawą zajmuje się Archiwum X Policji
Pod koniec sierpnia otrzymaliśmy informację, że po 23 latach w śledztwie nastąpił przełom. Na razie, nikt nie chce tego potwierdzić.
– Mieszkańcy Siennicy nadal żyją tą tragedią, a w okolicy głośno jest od rozmaitych plotek – słyszymy od naszego informatora.
W 2016 r. sprawą zajęło się Archiwum X Policji, specjalna komórka zajmująca się nierozwiązanymi zagadkami kryminalnymi. Przy użyciu najnowocześniejszych technik kryminalistycznych policjanci jeszcze raz przyglądają się wydarzeniom sprzed 23 lat. Zgodnie z uzyskanymi przez nas informacjami, to właśnie Archiwum X miało doprowadzić do przełomu w sprawie zabójstwa rodziny N.
Brutalny mord
Był mroźny czwartkowy wieczór 25 stycznia 1996 r. Około godz. 19:00 ktoś zapukał do domu Państwa N. Drzwi prawdopodobnie otworzył Pan Janusz N. Nie wiedział, że chwilę później zginie trafiony strzałem w głowę z pistoletu Walther. W domu prócz Pana Janusza, znajdowała się jego żona, Pani Kinga. W chwili wejścia do domu zabójców, kobieta kończyła jeść kolację. Ona również zginie trafiona w głowę. Słysząc huk wystrzałów z broni 15-letni Marcel N. syn zamordowanych chwyci w dłoń pistolet gazowy ojca. Nie przewidzi, że broń się zatnie. Zostanie obezwładniony i torturowany przez oprawców. Później zginie trafiony strzałem w głowę. W domu Państwa N. na piętrze przebywa również córka, 22-letnia Magda N. W trakcie napadu słucha muzyki z walkmena. Zabójcy nie zabiją jej od razu. Młoda kobieta najpierw padnie ofiarą brutalnego, najprawdopodobniej grupowego gwałtu. By potem zostać trzykrotnie postrzelona. Dopiero ostatni strzał prosto w twarz odbierze jej życie. W trakcie napadu na miejsce najprawdopodobniej przyjedzie chłopak zgwałconej dziewczyny. Nie wejdzie jednak do środka, ponieważ drzwi do domu N. są zamknięte. Później w trakcie przesłuchania usłyszy od śledczych, że „spóźnił się na własną śmierć”. Prowadzący śledztwo policjanci głowili się nad motywem działania sprawców, aby w końcu umorzyć sprawę w 1998 r. Z całej rodziny przeżyła tylko 20-letnia Małgorzata, której nie było w domu, ponieważ przebywała na stancji w Warszawie.
Przedstawiona powyżej wersja jest tylko jedną z policyjnych hipotez na temat tej zbrodni. Poszczególne opracowania różnią się jednak od siebie. Wiadomym jest, że rodzina była dość zamożna oraz że bandyci ukradli z mieszkania nieznaną ilość pieniędzy oraz dokumenty. Jak podawała wtedy prokuratura; „Zabójcy nie ukradli kasetki ze złotem, ani znajdującej się w domu kamery VHS”. W trakcie oględzin miejsca zdarzenia policjanci zwrócili natomiast uwagę na rozkręcone gniazdka elektryczne. Wiadomo również jest, że tydzień wcześniej (18 stycznia 1996 r.) z tej samej broni na warszawskim Mokotowie doszło do zabójstwa właścicielki kantoru.
Co wiedzą mieszkańcy?
Przejeżdżamy przez drogę, którą 23 lata temu najprawdopodobniej przyjechali mordercy.
Dom widać od razu, piętrowy, duży, obok znajdują się hale przetwórstwa, którym zajmowała się rodzina N. a także sady.
– Panie, daj pan spokój, nic nie wiemy – słyszymy od siedzących przed swoim domem pierwszych napotkanych mieszkańców wsi.
Postanowiliśmy udać się do kolejnego gospodarstwa. Drzwi otwiera nam uśmiechnięta kobieta i woła swojego męża. Pytamy o zbrodnię sprzed lat.
– Wszystko co my wiedzieli, to my powiedzieli policji, chyba z Radomia, bo to oni zajmują się tą sprawą – opowiada mężczyznę.
Nasza obecność mogła go zdziwić, a zwłaszcza poruszana przez nas sprawa sprzed 23 lat. Odchodząc od domu naszego rozmówcy zastanawiamy się, jak mocno ta egzekucja tkwi w głowach mieszkańców, którzy znali osobiście rodzinę N.
Po chwili zaczepia nas wychodzący z jednego z domów mężczyzna. Nie wypowiada się pochlebnie o rodzinie, która zginęła 23 lata temu.
– Mówią, że to ruscy zrobili, ale to nie ruscy, to Polacy są winni – mówi mężczyzna.
W kolejnym gospodarstwie, spotykam mężczyznę krzątającego się po podwórku. – To byli najbliżsi mi sąsiedzi, moje dzieci do chrztu podawali. To była bardzo sroga zima. Nikt nie wychodził tak późno. Siedzieliśmy w domu. Nic nie słyszeliśmy. Rano następnego dnia zjechała się policja. Powiedzieli, że N. nie żyją, przeżyła tylko córka Małgorzata – mówi mężczyzna.
W dniu zabójstwa w domu N. w trakcie zdarzenia na miejsce przyjechał chłopak zgwałconej i zamordowanej 22-letniej Magdy N. – Nie rozumiem, czemu do nas nie przyszedł – mówi sąsiad. Z jego wypowiedzi wynika, że między rodziną N. a nim, była niepisana zasada dotycząca pilnowania domu. Kolejny nasz rozmówca nie specjalnie chce mówić, jednak podejmuje rozmowę: – Wie pan, to mała wieś. Każdy zna każdego, wtedy też tak było. To byli dobrzy ludzie… Następuje chwila zastanowienia, po czym dodaje: – Ale nikogo nie zatrzymali. Pytam, czy we wsi panuje strach przed podobną zbrodnią, jednak mężczyzna nie odpowiada.
Nie wszyscy jednak reagują tak samo, jeden z gospodarzy na pytanie o zbrodnie sprzed lat reaguje dość nerwowo: – Plotek się nasłuchaliście i przyjechaliście. Tutaj Was nie trzeba, policja wie wszystko. A słuchy chodzą – kończy swoją wypowiedź.
Dostrzegamy, że wzbudzamy zainteresowanie mieszkańców w związku z tym wyjeżdżamy z Siennicy. Przy wyjeździe mijamy kapliczkę, starą, klimatyczną. Nie da się jej nie zauważyć, ani przejść obojętnie. Niemy świadek tamtych wydarzeń.
„My z tym umrzemy”
Jakiś czas później spotykamy się z panem Andrzejem. Przyjacielem rodziny N. – To byli bardzo dobrzy ludzie – zaczyna swoją opowieść. Z jego wypowiedzi wynika, że Janusz N. był sadownikiem, żona Kinga zajmowała się domem. – Nie wydaje mi się, żeby mogli mieć problemy.
Pytamy pana Andrzeja czy pamięta dzień 25 stycznia 1996 r. Odpowiada, że miał być u pana Janusza N, żeby pożyczyć kamerę. W końcu pada pytanie o chłopaka zamordowanej Magdy. – Z tego co wiem, nie mieszka on w Nasielsku, ale tutaj nieopodal mieszkają jego rodzice.
Udajemy się zatem do jego rodziców. Podjeżdżamy pod spory dom. W oknie widać gospodynię. Pan Andrzej z uśmiechem na twarzy pyta, czy możemy wejść i porozmawiać.
Po przekroczeniu progu bramy dostajemy zaproszenie do ogrodu. Rodzice chłopaka zamordowanej dziewczyny nie znają na początku celu naszej wizyty. Dopiero po tym, kiedy wygodnie siadamy w ogrodzie zaczynamy rutynową kwestię tego dnia: Chcielibyśmy porozmawiać o zabójstwie rodziny N. Rozmowę zaczyna matka chłopaka: – A co my możemy wiedzieć? To było tyle lat temu, a policja nikogo nie zatrzymała. Jej mąż się nie odzywa. Kobieta kontynuuje, opowiada o wielkiej miłości, jaką jej syn darzył z wzajemnością zamordowaną Magdę N. Faktycznie, tego dnia około 20:00 oboje byli umówieni w domu Państwa N.. Chłopak miał przekazać jej zdjęcia z wspólnego Sylwestra 1995/1996 r. Pojechał do Magdy N, jednak przysłowiowo „pocałował klamkę”. W tym samym czasie w domu rodziny N. najprawdopodobniej dochodziło właśnie do tragedii. Patrząc na jego rodziców można dojść do wniosku, że pomimo upływu czasu ta tragedia nadal w nich głęboko tkwi, chociaż minęło tyle lat. Mama chłopaka, a właściwie teraz już mężczyzny, odprowadzając nas już po rozmowie do furtki wypowiada zdanie, które towarzyszy nam już do końca dnia: zapytana czy zapomni kiedyś o wydarzeniach Siennicy odpowiada: – My z tym umrzemy.
W następnych numerach wrócimy do tematu zabójstwa w Siennicy. Wtedy też przedstawimy tezy, jakie przez blisko 23 lata stawiała policja, dziennikarze, a także zwykli ludzie…
EG, QK