Nasze Wilkowyje. Dobry polityk
2023-07-09 12:20:30
Ech, żeby dożyć czasów, gdy politycy będą dobrzy i będzie im chodzić o ludzi… – rozmarzył się Solejuk, bo choć były bandyta, serduszko ma ckliwe i z wiekiem zaczął marzyć o moralności. A nie tylko, żeby skłócić ludzi na dwie bandy, co się wzajemnie nienawidzą, bo wtedy mają pewność, że się będą władzą wymieniać aż do usranej śmierci
Problem Solejuka polega na tym, że kiedyś chodził na włamy z Wargaczem i Myćko i jak go złapali wziął całą winę na siebie i tylko on usiadł. A jak wyszedł, to mu Myćko i Wargacz dozgonną wdzięczność i przyjaźń zaprzysięgli, a teraz go nienawidzą. I to z jakiego powodu! Z Polskiej Partii Uczciwości się wypisał, bo mu świństwa Czerepacha nadajęły. Najpierw Solejuk myślał, że chodzi im o to, że już z nimi bimbru nie pije, co teoretycznie poważnym powodem do złamania przyjaźni jest. Ale się okazało, że Myćće i Wargaczowi o Czerepacha chodzi. Bo dla nich Czerepach idol. „Porządki można robić brudną szmatą” powiada, a Myćce i Wargaczowi nawet na myśl nie przejdzie, że to ich ma na myśli, że nimi pogardza i manipuluje. Ważniejsze dla nich, że innym dowala, a ich broni. Poza tym swój, wilkowyjski i o swoich dba. I to są oczywiście poważne argumenty, bo przedtem nikt o nich nie dbał, ale żeby się ze starym kumplem, który za nich podszedł siedzieć o politykę kłócić i jeszcze zdrajcą go nazywać?! To się Solejukowi w głowie nie mieści. Więc snuje marzenia o innej polityce, takiej co nie dzieli, a łączy. Bo przecież miastowi mogliby przyznać, że wszystko dla siebie zagarniali i o prowincję nie dbali, a czerepachowi siepacze mogliby przestać wszystkim od zdrajców wymyślać i niemieckich pachołków. Tylko razem usiąść i poszukać rozwiązania problemów, bez szczucia na Ukraińców, Żydów i Europę. A druga strona też mogłaby więcej o programie mówić, a nie o wsadzaniu do więzienia, bo przecież wiadomo, że jak komuś więzieniem grożą, słusznie czy nie, to zrobi wszystko, żeby władzy nie oddać. Ludzie by to docenili… – westchnął Solejuk, jak już swój monolog o dobrej polityce skończył.
Czyżby? – zapytał Japycz i na początku my myśleli, że żartuje, przecie we wszystkich sondażach ludziska mówią, że jedności by chcieli. Ale Japycz na poważnie pytał. Bo z tą jednością – mówi – to ma być, ale tylko wtedy jak na moich warunkach. I jakby zapytali w tych sondażach z czego zrezygnujesz dla jedności, to by się okazało, że z niczego. Bo przez lata walki, każden jeden przekonany, że sto procent racji ma i że wszystko musi być po Bożemu, czyli tak jak on chce. Hadziuk tylko pokiwał głową i mówi, że on to rozumie, bo on tak w małżeństwie ma – Celina zawsze chce zgody, czyli żeby przeprosił i się podporządkował. Choć w małżeństwie przecież żaden polityk nie mieszał, tylko charakter ludzki taki. Celina jaka jest każdy widzi…
Czyżby? – zapytał Japycz i od razu my wiedzieli, że on na serio pyta, bo przecież z Michałową cięższy orzech do zgryzienia ma, a żyją zgodnie. Czyli co? – zapytałem, bom już z tego napięcia na siku chciał iść, ale też nie chciałem by cuś ważnego mnie ominęło. A Japycz mówi tak: Mój przyjaciel Iwo mówi, że politycy tacy dokładnie są, jak ludzie by chcieli. Bo gdyby chcieli inaczej, to by wybrali kogoś innego. Polityka to ostatni taki kawałek ludzkiego życia, gdzie wygrywa ten co się najlepiej dostosuje do warunków okolicznych i mówiąc to, co chcą usłyszeć inni, sam w to zaczyna wierzyć. A jak wierzy, to łatwiej mu innych przekonać i tak wzajemnie się kształtują, aż to drugą naturą się staje i wyjścia nie ma innego, aż poczekać, że się ludziom znudzi. Albo też świat się zmieni, pokolenia wymrą i nowy podział się wyłoni.
Powiało grozą. Postanowili my, że tak być nie może i coś trzeba zmienić. Wstał Solejuk, ramiona rozłożył i do Wargacza i Myćki co to flaszkę obalali w cieniu pod kościelnym murkiem woła: Przyjaciele moi, odłóżmy różnice i razem zmieniajmy świat! Razem! Mimo różnic i z szacunkiem dla nich!
Myćko i Wargacz mimo że pijani i z chodzeniem kłopot poważny mieli, wiali spod kościoła aż się kurzyło. Zdaje się, że ten szacunek ich wystraszył.
Pietrek