MOJE AKTYWNOŚCI: Muzeum II Wojny Światowej
2017-05-18 1:55:01
W jednym z ostatnich programów telewizyjnych Jana Pospieszalskiego pt. Warto rozmawiać, jak się rzekło, rozmawialiśmy o nowym muzeum gdańskim, które zostało połączone z Muzeum Westerplatte, a nowym p.o. dyrektora placówki mianowano dr Karola Nawrockiego, do niedawna pracownika IPN. Jednym z rozmówców, a jednocześnie m.in. moim oponentem był Kazimierz Wóycicki, także niegdyś pracownik (nawet dyrektor) IPN, opozycjonista od lat 70-tych, a w wolnej Polsce m.in. wykładowca i polityk o „odchyleniu lewicowym”.
Latem 2016 r. zostałem poproszony przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego o napisanie recenzji scenariusza wystawy głównej tworzącego się wówczas Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Z kolei, parę tygodni temu zobaczyłem wystawę na żywo – jest imponująca. Jest tam bowiem wszystko, jeśli chodzi o zgromadzone eksponaty.
A jednak, nie ma tam tak wielu wydarzeń, a przede wszystkim zjawisk z lat II wojny światowej, że trudno ten defekt uznać za przypadkowy. Moje krytyczne zdanie o wystawie uległo zmianie, ale też zostałem utwierdzony w swoich pierwotnych sądach. Rzeczywiście, warto tę wystawę zobaczyć, pojechać do Gdańska i spędzić tam –minimum – 5-6 godzin, by ogarnąć całość. Jest imponująca! A jednak wymaga zdecydowanej interwencji.

Prof. Jan Żaryn
Muzeum II Wojny Światowej zainstalowane na ziemiach polskich i przez Polaków zrobione powinno w pierwszym rzędzie odpowiedzieć na wyzwania współczesności,
a te mieszczą się – skrótowo rzecz ujmując – w próbie zniszczenia stereotypu i ignorancji, których symbolem jest osławiony zwrot: „polskie obozy koncentracyjne”. Uniwersalny przekaz o wojnie jest bowiem zawężony do potocznej wiedzy o Zagładzie; reszta, jeśli chodzi o ofiary, jest w powszechnym milczeniu. Po stronie sprawców zaś – tych jest więcej! W uniwersalnym przekazie są nimi naziści oraz liczni przedstawiciele tubylców (w tym głównie Polacy), na których naziści najechali. Ten powszechny współudział narodów gdzieś tam leżących poza bramą prawdziwej Europy, w Zagładzie, stanowi fundament ignorancji panującej nie od dziś na szerokim Zachodzie. Co najmniej drugie pokolenie niczego nie wie o Polakach i o naszym losie; o Zagładzie każdy uczeń mieszkający w Europie Zachodniej, w USA czy w Kanadzie wie – bez konieczności przejścia na wyższy stopień nauczania –, bo ma ten temat w programie podstawowym. Tylko nieliczni, pewnie 10 – 20 % społeczeństwa zachodniego to ludzie, którzy są zainteresowani stałym poszerzaniem swojej wiedzy historycznej. Podobnie jak w Polsce, gdzie czytelnictwo prasy historycznej spada, a 1 książkę rocznie przeczytało w zeszłym roku 41 % Polaków (co nie znaczy że historyczną). W tych warunkach cywilizacyjnych Muzeum (oczywiście jeszcze bardziej TV i film) stają się ważnym nośnikiem informacji o historii; to poprzez wystawy możemy naruszyć uniwersalny i ignorancki zarazem wizerunek Polaków z lat II wojny światowej. Czy wystawa główna gdańskiej placówki daje taką gwarancję/szansę?
Wiem na pewno, że zabrakło na niej bardzo ważnego elementu naszej tożsamości, bez pokazania którego, nie jesteśmy w obrazie II-wojennych przeżyć – prawdziwi. Nie ma tam polskiego katolicyzmu, nie ma tam martyrologii ludzi Kościoła – nie ma o. Maksymiliana Kolbe
i 108 męczenników, nie ma modlitwy w obozie i na warszawskim podwórku podczas Powstania Warszawskiego; nie ma obrazków świętych
i medalików żołnierzy i oficerów PSZ oraz AK, czy NSZ; nie ma polskiego katolicyzmu prowadzącego ludzi do czynów heroicznych, w tym niesienia pomocy Żydom; nie ma sióstr zakonnych ukrywających wszystkich, którzy narazili się okupantowi niemieckiemu; nie ma kapłanów i sióstr zakonnych zesłanych do łagrów i deportowanych na dalekie syberyjskie krańce świata; nie ma, nie ma …
Gdy m.in. i to powiedziałem
w czasie naszej rozmowy (kłótni) podczas wspomnianej audycji Jana Pospieszalskiego, usłyszałem znamienną odpowiedź ze strony Kazimierza Wóycickiego, reprezentanta pewnego ważnego odłamu naszej inteligencji. Powiedział on mniej więcej takie słowa: ale ty jesteś nacjonalistą o klerykalnym odchyleniu, trudno żeby wystawa miała być dostosowana do twojej wrażliwości, czy gustu. Na te słowa zareagował natychmiast prowadzący, czyli Jan Pospieszalski, mówiąc że: zaraz, zaraz, ale on też. W domyśle: prof. Żaryn nie jest odludkiem.
I właśnie o to chodzi. Według rocznika statystycznego na rok 2016: 96% Polaków deklaruje przynależność do Kościoła katolickiego, z tego ponad 40% deklaruje swój udział w cotygodniowym praktykach religijnych; w niektórych regionach, jak np. na Podkarpaciu ten wskaźnik sięga ponad 75 %. Niestety, na ziemiach zachodnich i północnych potrafi spaść do 20%. Jednak nie ma nadal w Polsce innej wspólnoty, poza katolicką, która choćby w stopniu porównywalnym zbliżyła się statystycznie do wspólnoty Polaków wyznania rzymskokatolickiego. Nasza polska kultura jest katolicką, była, i miejmy nadzieję, że będzie. Nieobecność tego wymiaru polskości na wystawie o czasach II wojny światowej nie jest przypadkowa, podobnie jak nie jest odchyleniem prawicowo-klerykalnym, czyli negatywnym
i marginalnym, dopominanie się by o Polsce poszedł w świat przekaz prawdziwy, a nie uniwersalny.
Życzmy nowej dyrekcji Muzeum by właśnie tak się stało.
Jan Żaryn