Nasze Wilkowyje: POLITYCZNA EMERYTURA
2022-04-03 11:06:04
Człowiek rzadko kiedy wymyśli cuś genialnego, a jak już wymyśli, to mu się wydaje, że nikt inny na to nie wpadnie. A my wymyślili naraz we trzech i żadnych wątpliwości, że to genialne. Japycz powinien być premierem. W świecie bywały, mądry, zrównoważony, ludzi lubi, wszystkiego ciekawy i nie boi się przyznać, że się pomylił, albo czegoś dopiero co dowiedział, co zmienia stanowisko i poglądy. Bo z naszymi politykami to jest tak, że większość nie lubi ludzi, uważa się za bardziej nieomylnych niż Papież i do błędu się nie przyzna, nawet jakby koń kopytem w czoło strzelił. Zawsze jego musi być na wierzchu, a że Polska pod spodem, to już insza inszość.
Więc jedyny problem to był taki, jak tego Japycza przekonać, żeby tym premierem chciał być zamiast Czerepacha. No bo jak ktoś niegłupi, to go łatwo nie przekonasz. Przecież nawet premier wszystkiego nie może i ministrów ma takich jaka jest partia, a nasza wilkowyjska partia przecież za fajna nie jest. To znaczy nie nasza tylko Kozioła i Czerepacha, ale że obaj z Wilkowyj, to my tak se czasem myślimy, że ta Polska Partia Uczciwości, to nasza, wilkowyjska. Nie jest to specjalny powód do dumy, ale jakiś jest. A że innych nie za wiele, tośmy się już pogodzili, że trzeba być dumnym, żeśmy jedyna wieś w Polsce co prezydenta i premiera wydała. A że kiepskich, to już inna historia.
No więc podchodzili my Japycza może tydzień. Ego mu masowali, ale nieznacznie i dla niepoznaki nie za często, aż wreszcie Solejuk nie wytrzymał i wszystko prosto z mostu Japyczowi wywalił. Bo plan był taki, że Kozioł Czerepacha by się chętnie pozbył, ale nie wie na kogo go wymienić, więc trzyma. To nadzieja w nas była taka, że jak mu tylko o Japyczu powiemy to się zachwyci i załatwione. Czerepach do dymisji, Japycz do powołania i wiśta wio. W świetlaną przyszłość.
Japycz najpierw nie uwierzył, że my serio. Potem ryknął śmiechem. Potem zapłakał (Michałowa potem wytłumaczyła, że nad Ojczyzną, bo to jedyny powód, gdy prawdziwy mężczyzna płacze i wstydu nie ma). A na końcu pyta: Wiecie ile mam lat? No wiedzieli my, co mieli nie wiedzieć. Ale to przecież o rozum chodzi, nie o lata. No to się Japycz zeźlił i cały wykład nam zrobił jak to się z czasem zdrowie, a za zdrowiem psychika zmienia. Jak to na starość człowiek niecierpliwy, bo już czasu nie ma; uparty bo swoje wie i swoje przeżył; zgryźliwy, bo co do natury ludzkiej specjalnych złudzeń nie ma; na głupotę tolerancję ma obniżoną i tak dalej i tak dalej. Prace naukowe nam jakieś cytował, aż nas strach obleciał, bo my też już nie najmłodsze, skostnienie psychofizyczne tłumaczył i inne tam takie. A na koniec mówi tak:
Gdyby ode mnie coś naprawdę zależało, to ja bym w konstytucji zapisał, że służbę publiczną w rządzie i parlamencie to można najwyżej do 70-tego roku pełnić. Że po 60 roku życia każdy minister i poseł czy senator coroczne badania zdrowotne i mentalne powinien publicznie prezentować. Że posłem i senatorem nie można być dłużej niż 20 lat. Tak samo w samorządzie.
Hola, hola! – zawołał Solejuk – u nasz też?! Co by komu szkodziło jakby pani Lucy do końca życia wójtem była? Po pierwsze – odpowiada Japycz – jej to by szkodziło i że mądra jest, to po jednej kadencji zrezygnowała. Po drugie jak ktoś za długo to samo robi, to zaczyna robić tak samo, a świat się zmienia i co chwilę nowego myślenia i nowej energii potrzebuje. Zastanówcie się panowie – mówi – i jeden wielki wynalazek wymyślony po siedemdziesiątce mi pokażcie. Albo wielkiego wodza. Albo genialnego polityka.
Tu nas zażył, bo w historii to my nie za mocne, więc siedzieliśmy cicho, a Japycz nalej się nakręcał: Stary człowiek lubi dłużej pospać, wszystko mu wolniej idzie, to jak władzę ma, wszyscy zawsze na niego czekają. Poseł co 30 lat jest posłem też już prochu nie wymyśli i najwyżej hamulcowym jest, jak mu zmieniają jego stare pomysły. Jak jest wybitny i dla regionu zasłużony, to co mu szkodzi senatorem potem zostać, albo burmistrzem, albo ambasadorem. A jak tylko w Sejmie siedzi, bo posłusznie głosuje co mu tam każą, to jaki z tego społeczny pożytek? Jak minister książek już nie czyta bo mu oczy szwankują i nie umie zapamiętać imion swoich współpracowników, bo sklerozę ma, to przecież jest wielka szansa, że i o ważnych dla Polski sprawach zapomni, albo starymi teoriami głowę nabitą ma i przypomina starą syrenkę, co ledwie jedzie, a na autostradzie na najszybszy pas ruchu się pcha. To nie znaczy, że dla starych nie ma zajęcia. Można doradzać, uczyć, książki pisać, ale działać powinni ci, którzy energię i pomysł mają.
Na koniec kazał nam do domu iść i sprawdzić w Internetach daty urodzenia, tych co nami rządzą, to od razu zrozumiemy co i jak. No i tyle było z naszego genialnego pomysłu, że nam Japycz głupoty kazał czytaći.
Pietrek