WYWIAD. Stawiam na rodzinę – wywiad z Dorotą Bojemską

2019-09-24 11:39:51

Nieczęsto zdarza się, żeby kobieta wychowująca ośmioro dzieci decydowała się na udział w polityce. Dorota Bojemska, działaczka społeczna spod Warszawy jest właśnie taką osobą. Jeśli zostanie wybrana to chce zająć się edukacją i wychowaniem


Jest Pani z pewnością ponadprzeciętnie zajęta mamą, a mimo to zdecydowała się Pani ubiegać o mandat poselski. Jak Pani poradzi sobie z obowiązkami w Sejmie, czy nie odbędzie się to kosztem rodziny?

DOROTA BOJEMSKA: Połowa z naszych dzieci to nastolatkowie, czyli potrzeba opieki zamieniła się w potrzebę rozmowy, dzielenia się myślami. Na to zawsze znajduję czas ja lub mój mąż. Jesteśmy dobrze zorganizowani, dobrze wykorzystujemy czas i dlatego nasza rodzina jest w stanie sprawnie funkcjonować. Gdybym miała wątpliwość, czy dam sobie radę nie zdecydowałabym się na start. No i oczywiście mąż będzie musiał mnie zastąpić przy niektórych obowiązkach. Ale z tym nie ma problemu.

Jak to się stało, że zdecydowała się Pani kandydować?

D.B.: Duszę społecznikowską mam „we krwi”. Moi dziadkowie od strony mamy – Antoni i Janina Dochowie – pochodzili z grodzieńszczyzny, gdzie byli szanowanymi lekarzami. Założyli mały szpitalik, gdzie leczyli okolicznych mieszkańców. Dziadek urodził się jeszcze w XIX w. i zdążył wziąć udział w wojnie rosyjsko-japońskiej. Studiował w Sankt Petersburgu, ale medycyną zajął się po wojnie z bolszewikami na Uniwersytecie Warszawskim. Babcia była dużo młodsza. Ukończyła Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie. Już wtedy mieli się ku sobie.

Wojna na kresach była straszna. Dwie okupacje…

D.B.: I wojna i późniejsze wygnanie. W czasie wojny dziadek był szefem służby sanitarnej w obwodzie AK Grodno – Lewy Niemien. Jednocześnie z babcią ukrywali kilkunastu Żydów. Po 1945 r. zostali zmuszeni przez bolszewików do opuszczenia rodzinnych stron i przenieśli się do Sokółki. Tam również byli znany ze swojego zaangażowania na rzecz lokalnej społeczności. Dzięki ich staraniom został zbudowany m. in. szpital powiatowy. Antoni Docha był również zaangażowany w życie lokalnego kościoła, za co został wyróżniony przez papieża Pawła VI medalem „Pro Ecclesia et Pontifice”.

Wracając jednak do spraw Pani startu w wyborach. Jakie atuty zyska Sejm, gdy zasiądzie w nim osoba doświadczona w opiece nad wielodzietną rodziną?

D.B.: Z pewnością moim atutem jest właśnie znajomość potrzeb dzieci, rodziców oraz wychowawców. Tym właśnie chciałabym zająć się w Sejmie. Świat rodzin znam nie tylko z własnego doświadczenia. Prowadziłam wiele spotkań z rodzicami na temat wychowania i potrzeb edukacyjnych. Angażując się w projekt banków mleka kobiecego poznałam również problem kobiet, które urodziły wcześniaki. Wiem również, że część mam po odchowaniu dzieci ma problem z powrotem do życia zawodowego. To są również istotne problemy, nad którymi należy pochylić się. Dodatkowo moja mama dr Teresa Król ma duże doświadczenie w kwestii polityki prorodzinnej. W latach 90. jako radna dzielnicy z klubu „Prawica Razem” (PiS-u wtedy jeszcze nie było) doprowadziła do powołania pierwszej w Warszawie, a może i nawet w Polsce komisji rodziny. To mój doradca, na którego zawsze mogę liczyć.

Czy zamierza Pani działać na rzecz rozszerzenia wsparcia państwowego dla rodzin z dziećmi? Taka praca mogłaby spotkać się z zarzutem, że działa Pani z myślą o własnych potrzebach.

D.B.: Problemy materialne dla polskich rodzin zostały już – dzięki programowi 500+ – w dużej mierze rozwiązane. Teraz powinniśmy skupić się na zmianach systemowych w edukacji oraz wspierać pozytywne rozwiązania wychowawcze. A co do moich potrzeb, to nigdy w działalności publicznej – a taką dla mnie jest bycie posłem – nie były one istotne. Zresztą, idąc tym tropem lekarze nie powinni zasiadać w komisji zdrowia, nauczyciele w komisji edukacji i tak dalej…
Co było bezpośrednią przyczyną, że zdecydowała się Pani na start w wyborach?
D.B.: Przez cztery lata sytuacja rodzin znacząco poprawiła się. Zobaczyłam, że teraz jest czas na wychowanie. Większości rodziców zależy na tym, żeby środowisko, w którym przebywają ich dzieci było bezpieczne od agresywnej ideologii LGBT. Chcę być rzecznikiem tych rodzin. Szkoły wolne od LGBT to kluczowe wyzwanie dla mnie.

der.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *