W GĄSZCZU PRZEPISÓW PRAWA. Licencja na głupotę
2016-06-18 5:34:24Spacerując ulicami miasta często spotykam się z absurdami życia. Jako, że temat jest mi bliski, to te absurdy życia dotyczące czworonogów są mocno zauważalne. Obowiązujące przepisy prawa z jednej strony są oparte na pięknych marzeniach i ideach, często nie mających umiejscowienia w rzeczywistości, z drugiej wciąż niektóre z nich wynikają z zabobonów czy uprzedzeń.
KRZYSZTOF ZDEB
lecznica@legwet.pl
Kilka lat temu prawomocnym wyrokiem sąd stwierdził, że samorządy nie mają prawa ograniczania dostępu opiekunom czworonogów do miejsc takich jak parki miejskie. Wyrok ten oczywiście dotyczył jedynie Wołowa, ale nic nie wskazuje na to, aby analogiczna sytuacja np. w Legionowie nie mogła się skończyć w ten sam sposób. Lokalny samorząd sam nie wyciągnie wniosków. W legionowskich „parkach” jest zakaz wstępu z psami. Zgodnie z wyrokiem sądu i obowiązującym prawem opiekunowie zwierząt mogą zignorować ten zakaz, jednak z pewnością tym samym narażają się na konsekwencje w postaci kontaktu ze strażą miejską. Ta z kolei przecież nie jest od interpretacji prawa tylko jego stosowania. Tym samym pozostaje nam przyjąć pokornie mandat albo odmówić, co może skutkować skierowaniem sprawy do sądu. Bardzo prawdopodobne jest, że scenariusz z Wołowa się powtórzy, a koszty wadliwych przepisów poniosą wszyscy podatnicy. Tego typu uchwały miejskiego samorządu jedynie doprowadzają do konfliktowania się mieszkańców.
Jakiś czas temu lokalne media poruszył temat budowy parku z przeznaczeniem dla psów. Miasto nawet miało przeznaczyć konkretny grunt, który w tamtej chwili, tak samo jak i teraz, nie jest w żaden sposób wykorzystany. Pomysł ten wzbudził pewną dozę sprzeciwu mieszkańców, który moim zdaniem niestety wynikał z niedoinformowania. Mimo wszystko pomysł gdzieś upadł, przetarg nie doszedł do skutku i parku dla psów, jak nie było tak nie ma. Zakazy wstępu natomiast jak były, tak są.
W legionowskiej uchwale o porządku publicznym jeszcze niedawno było jedno legislacyjne kuriozum. Otóż opiekun psa na spacerze miał być wyposażony w woreczki do sprzątania odchodów i łopatkę. Mimo, że jestem gorącym orędownikiem zasady karania niesprzątających, to domniemanie winy było dużym nadużyciem. Z tego co widzę włodarze wycofali się z tegoż przepisu.
Dla mnie osobiście najśmieszniejszym i oderwanym od rzeczywistości przepisem jest wymóg posiadania smyczy i kagańca oraz ubezpieczenia OC. Wg statystyk pogryzień w Polsce ok. 70 proc. z nich spowodowane jest przez mieszańce. Rasy psów wymienione jako agresywne stanowią 0,9 proc. Spośród psów rasowych w szczycie stawki znajdują się natomiast popularne owczarki niemieckie, które nie weszłyby na listę.
Z drugiej strony trzeba też pochwalić włodarzy naszego miasta, którzy starają się jednak dawać sobie radę z problemem opieki nad bezdomnymi zwierzętami. Obecne przepisy całą odpowiedzialność przerzucają właśnie na gminy. Miasto nie jest w stanie wymagać obowiązkowego oznakowania psów i nie specjalnie może karać ludzi za ich zagubienie, a musi ponieść odpowiedzialność, w tym finansową, za całe zamieszanie. Koszty leczenia zwierząt bezdomnych z wypadków komunikacyjnych, programy profilaktyczne czy opieka nad zwierzętami bezdomnymi są niebagatelne, a władza centralna nie specjalnie zdaje się zauważać ten problem, a już na pewno nie ma pojęcia co z tym robić. Obecnie zmienił się rząd, który także miłośnikom psów obiecywał niemało, może bez wielkiego zainteresowania mediów. Zobaczymy jak się sprawdzą.
(kz)