POZIOM ELEMENTARNY
2016-02-25 8:23:15
Co jakiś czas istniejące ustawodawstwo podlega nowelizacjom. To dobrze, o ile wprowadzane zmiany są korzystne dla obywateli i mają na celu rzeczywistą ochronę ich interesu. Jak powszechnie wiadomo nie zawsze mamy do czynienia z właśnie takimi, pozytywnymi zmianami. Z tym większą przyjemnością opiszę przypadek wyeliminowania z obrotu prawnego zapisów, które uważam za absurdalne i wręcz nieżyciowe.
Mam na myśli ostatnią nowelizację Ustawy o własności lokali, która co prawda weszła w życie już jakiś czas temu, ale nadal nie jest powszechnie znana, za to jak najbardziej na czasie w kontekście odbywających się w pierwszym kwartale roku kalendarzowego zebraniań roczych właścicieli we wspólnotach mieszkaniowych.
W następstwie nowelizacji wspomnianej ustawy uległ zmianie przedpotopowy sposób głosowania współwłaścicieli wyodrębnionego, wielostanowiskowego lokalu garażowego z własną księgą wieczystą. Aktualnie każdy z jego współwłaścicieli może wedle własnego uznania głosować swoim własnym, ułamkowych udziałem w tymże lokalu, który podczas samego głosowania jest sumowany ze wszystkimi pozostałymi udziałami posiadanymi prze tego właściciela.
Oczywiste i zdroworozsądkowe? Owszem, jednak nie zawsze tak było…
Przed wspomnianą nowelizacją obowiązywała zasada, potwierdzona w dostępnym orzecznictwie, w myśl której współwłaściciele wyodrębnionego, wielostanowiskowego lokalu garażowego, których mogło być być nawet kilkudziesięciu byli zobowiązani najpierw uzgodnić we własnym gronie jednolitego stanowisko w określonej sprawie i dopiero potem mogli oddać swój jednolity głos za przyjęciem konkretnej uchwały wspólnotowej.
W praktyce to zadanie bardzo trudno wykonalne, a sama zasada absurdalna. Przecież nie w każdej sprawie kilkadziesiąt różnych osób musi mieć jednakowe zdanie, co jest jak najbardziej naturalne i zrozumiałe. Poza tym należy wspomnieć o innej, dodatkowej komplikacji.
Otóż nieobecność choćby tylko jednego z kilkudziesięciu współwłaścicieli lokalu garażowego powodowała, że głos pozostałych nie mógł zostać uznany za prawidłowo oddany za przyjęciem uchwały, a więc w konsekwencji musiał zostać zaliczony jako głos oddany przeciw niej, i to niezależnie od zdania obecnych! Powyższe wynika z zasady liczenia głosów, która nadal obowiązuje podczas zebrań właścicieli wspólnot mieszkaniowych, polegającej na tym, że liczone są głosy wszystkich bez wyjątku właścicieli niezależnie od tego, czy są oni obecni na zebraniu czy też nie.
Ponieważ dodatkowo we wspólnocie nie istnieje skuteczna możliwość „wstrzymania się od głosu” (liczymy przecież głosy wszystkich – obecnych i nieobecnych, a podjęcie uchwały następuje bezwzględną większością głosujących „za”) głosy nieobecnych doliczane są niejako z automatu do puli głosów oddanych przeciw uchwale. To oczywiście, choć może nieco zawiłe. Zaznaczam, że pozwalam sobie na dość skrótowy i niepełny opis sytuacji w celu oddania istoty problemu.
Pozostaje w sferze pytań i domysłów komu zależało, aby przez tak wiele lat, od uchwalenia w 1994 r. Ustawy o własności lokali obowiązywały we wspólnotach tak irracjonalne i niezrozumiałe zapisy grożące im niemal paraliżem decyzyjnym.
Pomimo faktu, że najwięcej Polaków, nie tylko na Mazowszu mieszka w budynkach wielorodzinnych wiele opracowań potwierdza, że to właśnie mieszkańcy bloków są grupą w znacznym stopniu niedoinformowaną, a w konsekwencji nieświadomą własnych praw i obowiązujących przepisów.
Powyższe nie napawa optymizmem w kontekście funkcjonowania demokracji w całym kraju, gdzyż to właśnie we wspólnotach mieszkaniowych i spółdzielniach demokracja funkcjonuje na poziomie elementarnym.
M. Robert Szymański