Nie potrafimy gospodarować wodą. Kiedy jej nam zabraknie?
2016-06-29 10:18:38
Polska ma bardzo niewielkie zasoby wody i w dodatku niewiele robimy, aby rozsądnie gospodarować tym, co jeszcze nam zostało. W ostatnim czasie jednym z bardziej spektakularnych przykładów było wysychanie Stawu Płaszowskiego w Krakowie. Woda deszczowa zamiast zasilać staw, spływa do kanalizacji, a poziom wód gruntowych został obniżony przez studnie – te legalne i nielegalne.
Problem oczywiście nie dotyczy tylko Krakowa, ale całego kraju. Wraz z postępem za bardzo rozpędziliśmy się w betonowaniu powierzchni i odprowadzaniu wody deszczowej kanalizacjami burzowymi i wypuszczania z dala od miejsca, gdzie deszcz padał. W ten sposób tworzymy tereny suche, gdzie poziom wód gruntowych jest dramatycznie niski. Na innych obszarach z kolei wody jest za dużo i regularnie dochodzi do podtopień.
Ten mechanizm dobrze widać właśnie na krakowskim przykładzie. Media cytują ekspertyzę hydrologiczną firmy Hydropol. Przyczynami obniżania się poziomu wody w zbiorniku jest właśnie zabudowa terenów wokół stawu. Woda już nie wsiąka w grunt i nie zasila stawu, tylko spływa po betonie do kanalizacji. Swój udział mają studnie, które przechwytują wodę napływającą od strony Wisły. Do tego na potrzeby nowych inwestycji wykonawcy prac odwadniali teren wykopując studnie głębinowe. W okolicy było aż jedenaście, które nie zostały zgłoszone.
– Polska ma najmniejsze zasoby wody wśród wszystkich krajów Unii Europejskiej. Mamy jej tyle, co Egipcjanie. Musimy się troszczyć o ten cenny zasób – mówi Grzegorz Cyba z firmy Infraster, która specjalizuje się w oczyszczaniu wód opadowych. – Wody opadowe powinny zasilać zbiorniki wodne i wody gruntowe w miejscach, gdzie deszcz padał. Trzeba ją oczyszczać, ale można to robić na miejscu, niewielkim nakładem środków. Są dostępne nowoczesne i ekonomiczne rozwiązania – takie jak filtry Swedrop – które oczyszczają wodę deszczową ze szkodliwych substancji, nawet z metali ciężkich.
Niewykluczone, że pozbywanie się wody deszczowej zacznie być karane. Rząd pracuje nad nowymi przepisami dotyczącymi gospodarki wodnej w tym właściwej retencji. Jest rozważana opcja, aby właściciele dużych utwardzonych powierzchni (parkingów, baz transportowych i innych przedsiębiorstw), przez które woda nie może wsiąkać w grunt, płacili dodatkową opłatę za wodę odprowadzaną do kanalizacji. Unikną jej, jeśli będą mieli instalację do gromadzenia deszczówki. Zgromadzoną wodę w okresie bezdeszczowym mogą wykorzystywać np. do podlewania trawników.
– Odpowiedź na pytanie, kiedy zabraknie nam wody, jest prosta: już nam jej brakuje. Okresowo występujące susze potęgują to zjawisko. Braki wody nie oznaczają, że mamy jej mniej w kranach, ale już dziś rolnicy z wielu obszarów kraju mają problem z jakością i wydajnością upraw właśnie ze względu na susze. Bardzo dużo potrzebuje jej również przemysł oraz energetyka – przypomina Grzegorz Cyba, przedstawiciel wyłącznego importera filtrów do wód deszczowych Swedrop. – Przypadek Stawu Płaszowskiego to tylko jedno z wielu ostrzeżeń.
Naukowcy z Katedry Hydrologii i Gospodarki Wodnej Uniwersytetu Łódzkiego alarmują, że „na trzech czwartych obszaru Polski pojawiają się okresowo deficyty wody, przy czym najczęściej i w największym stopniu dotykają one terenów Wielkopolski i Mazowsza. To właśnie na terenach Niżu Polskiego i szeroko pojmowanej środkowej Polski zagrożenia związane z brakiem dostępu do wody odpowiedniej ilości i jakości są dziś największe, a biorąc pod uwagę obserwowany kierunek zmian klimatycznych stan ten może pogorszyć się jeszcze bardziej”.
Fot. eutrophication&hypoxia/Flickr.com