Nasze Wilkowyje: PRZYJAŹŃ MĘSKO-DAMSKA

2022-10-29 2:25:12

Musieli my wyczekać, aż Solejuk kowida złapał i na ławeczkę nie przyszedł, co by jedną ważną kwestię móc omówić. Czy istnieje przyjaźń męsko-damska? – pytamy z Japyczem i w napięciu czekamy, co powie Hadziuk. Hadziuk chwilowo nic istotnego nie mówi, bo nie rozumie. Co się tak na mnie gapicie? – pyta. Bo widzisz Hadziuk myśmy z Pietrkiem – zaczyna ostrożnie Japycz – doszli do wniosku, że ty ekspert od tych spraw musisz być. Ja?! – dziwi się Hadziuk. Ano ty. Dziecko przecież z Solejukową masz.

Chłopy, co wy! – wije się Hadziuk. Ale skoro my tak z dziesięć lat na tę rozmowę czekali, to nie popuścim. No bo sprawa jest taka: Hadziuk z Solejukową do klasy chodzili i bardzo się lubieli. Ziemniaki piekli na polach w zeschniętych krowich plackach, kąpali się w rzece, Solejukowa dawała mu ściągać na wszystkich klasówkach. No i wszyscy mówili, że para z nich będzie. A potem się Hadziuk zakochał w Hadziukowej, a Solejukowa w Solejuku i żadnej pary z nich nie było. Czyli czysta przyjaźń. Tylko że jeszcze potem się okazało, że jedno z Solejucząt jest Hadziuka i jak to zwykle w tym przysłowiu co praktyka z teorią robi – sprawa się rypła.

Hadziuk najpierw wił się jak piskorz, ale też mu to widać na wątrobie leżało, bo po dwóch kolejnych piwach i Mamrocie całkiem się rozgadał. W dzieciństwie – mówi – to mu to nawet przez myśl nie przeszło. No kumpel z niej był najfajniejszy. Nawet wołałem na nią Kazik. Pływała lepij ode mnie, jak szła na grzyby, to las się przed nią jak przed panią otwierał, zawzięta była i wytrzymała, silniejsza ode mnie, ale nigdy się ze mnie nie śmiała, że ja grubasek i nie chwaliła się, jak my z tych grzybów wracali, że większość to ona znalazła. Dzielili my te grzyby na pół i jakoś tak wyszło, że ze mnie najlepszy grzybiarz we wsi i jeszcze jaki porządny, bo z dziewczynką się dzieli. No byłem przy niej facet, ale nawet my się nie całowali. A potem do technikum do Radzynia pojechałem i zakochałem się w Celinie, więc nie było o czym gadać. Za Solejuka wyszła. Gadali my czasem jak się spotkali przy drodze i wyszło na to, że jednemu i drugiemu ciężko. Jej się nie podobowało, że Solejuk ciężką łapę ma, jak się napije i że na włamy chodzi, a mnie że Celina dzieciów mieć nie może, to mnie po kątach rozstawia jak mebel. Tak my się wspierali trochu jak za młodu, Kazik z Tadkiem, a nie Kazimiera i Tadeusz. No ale z  czasem mnie takie myśli po głowie chodzić zaczęły, że ona jednak Kazia jest i może lepiej do mnie pasuje niż moja Celinka. Kobity na takie myśli to jakiś radar mają, więc i jej jakoś było niezręcznie. Rozmowy były krótsze, za to jakoś my na siebie wpadali bardziej. A to ja jej wodę święconą w kościele podał. A to ona na mnie wpadła ze sklepu wychodząc, albo się potknęła tak jakoś w kolejce po nawozy, żem ją złapać musiał. No sami rozumicie. Jednego dnia, jak Solejuk za włam siedział, Celina wysłała mnie do Kazi, co bym zapytał po sąsiedzku, czy jej czego do jedzenia dla dziecków nie potrzeba. A jej potrzeba było, i owszem, tyle że nie chleba i mleka, a mnie. Nic nie powiedziała ma się rozumieć, bo to jednak prawdziwa kobita i bierze co chce bez gadania, nie tak jak facet co to na głos trzy razy powiedzieć musi co zrobi, zanim zrobi. Tylko mię poprosiła, bym został, aż dzieci zasną, bo marudne i może trzeba będzie do Wezóła zawieźć. No tom czekał, aż zasną, a Kazia polewała. Mogło mnie to zdziwić, że kierowcy polewała, ale jakoś dziwić nie chciało. No a potem my się kochali za te wszystkie lata co były i te wszystkie co będą, bo mi od razu szepnęła, że to dwa razy, pierwszy i ostatni.

Że dziecko z tego było, to ja pojęcia nie miał, nigdy nie wspomniała. Za to przyjaźń była taka jak dawniej, bez niedomówień, ukrytych spojrzeń i potykania się o siebie. Celince wszystkie najlepsze miejsca grzybowe pokazała, a że Solejuk grzyby to dopiero po marynacie lubi, to nie raz, nie dwa chodzili my na te grzyby we trójkę.
I nie ciągnęło was więcej do łóżka? – zapytał Japycz. Nie – odpowiedział Hadziuk i hardo nasze spojrzenia wytrzymał. Czyli prawdę mówi, bo jak kłamie, to mu wzrok ucieka, choćby nie wiem co.

Potem po kolejną kolejkę Mamrota poszedł, a my z Japyczem pociągnęliśmy wnioski. A są one takie, że przyjaźń męsko-damska jak najbardziej istnieje. Ale dopiero po seksie.

Pietrek

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *