Nasze Wilkowyje: FRANCISZEK PIECZKA. IN MEMORIAM

2022-09-25 2:25:32

Kiedy podszedłem, Japycz już siedział na ławeczce. Trochu jakby przezroczysty, nierzeczywisty i smutny. Siadłem obok niego, nie bardzo wiedząc jak się zachować, a Japycz położył mi swoją dłoń na mojej dłoni i spojrzał prosto w oczy: straciłem kogoś bardzo dla mnie ważnego. Nie znałem go dobrze, a on mnie znał – na wylot. Każdy mój gest, spojrzenie, ton głosu, co myślę, czego się boję, na co mam nadzieję. Jakby znał wszystkie słowa, zanim je wypowiem.

To musieliście być blisko – odważyłem się powiedzieć, zastanawiając się gorączkowo, to to mógł być i czy go znam. Japycz uśmiechnął się: to że mnie znał, nie znaczy, że ja go znałem. On miał takich wielu. Wzniosłych i sprośnych, chciwych i szczodrych, młodych i starych, proroków i tchórzy, biedaków bez perspektyw cieszących się każdą chwilą i przebrzydle bogatych, co po własnym pałacu chodzili w skarpetkach trzymając buty w ręku, by nie zabrudzić.

O, mamuńciu! Co to był za człowiek, co się własnego pałacu bał pobrudzić? I po co mu to wszystko? – nie mogłem pojąć. Mullerowi? – zapytał Japycz – Dla córki! Bo głupia była i mu się wydawało, że będzie szczęśliwa, jak będzie bogata. I była? – zapytałem. Nie mam pojęcia – roześmiał się Japycz – nie mam bladego pojęcia.

A ten człowiek to ksiądz jakiś, spowiednik? Że tak ludzi wielu znał? Może i spowiednik, ale może i lustro, w którym wielu się przeglądało i teraz wędrują dalej po świecie, po ludzkich sercach z jego obrazem. A trochę i stworzyciel, kreator światów i ludzkich uczuć. Zrozumiałem, że Japycz mówi o Bogu i troszku się oburzyłem: Jak to trochę stworzyciel? Pan Bóg tylko trochę, to kto resztę? Diabeł? Może i diabeł odpowiedział Japycz, ale ja nie o tym i nie o Bogu, tylko o sile ludzkiej wyobraźni, o empatii, o przekuwaniu doświadczeń własnych i wyobrażaniu sobie cudzych. O rozmawianiu o rzeczach ważnych, choć czasem ukrytych w duperelach. O spojrzeniach, które gdy na ciebie patrzą, to wiesz, że nie jesteś sam, nie jesteś osobny, że ktoś cię zna i rozumie.

Czyli dżin? Taki wypuszczony z butelki? – zapytałem. Nie, dżin też nie, choć on trochę jak naczynie, w którym wielu się zmieści, ożyje i na świat wyjdzie.

Nareszcie zrozumiałem – Japycz na starość zaczął grać w gry komputerowe i mu się świat realny z wirtualnym miesza; z takim co to wszystko można i wszystko wolno, a na koniec przegrywasz, bo nawet jak wygrasz, to nikt ci życia nie zwróci.

Ale Japycz jakby się domyślił i tylko pokręcił głową. To, kto on? Oszust jakiś? – zapytałem coraz bardziej zirytowany tą szaradą. Może i oszust, ale taki, gdzie oszukany jest bogatszy od nieoszukanego. Taki co ci pozwala przeżyć, coś więcej niż tylko własne życie i lepiej rozumieć innych ludzi.

To ja już nie wiem – powiedziałem i z tego wszystkiego poszedłem się napić. A Japycz uśmiechnął się dobrotliwie i powiedział – a pij, Patryk, pij, jeno nie za dużo, byś swojego nie przegapił. Aha! Zrozumiałem. Anioł Stróż!

Japycz zamyślił się, a potem nagle mnie uściskał. Ty taki niewyględny jesteś Patryku Pietrek – mówi – ale może najmądrzejszy z nas wszystkich, bo odpowiedzi zawsze szukasz i drążysz, póki nieznane nie zostanie oswojone. Masz rację, Anioł Stróż. Przewodnik po światach strasznych i przytulnych, możliwych i niemożliwych. Opiekun domowego zacisza i przyjaciel zachęcający do podróży. Mistrz!

Pietrek

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *