Nasze Wilkowyje: DZIECI

2022-02-25 7:17:24

W sumie na ławeczce dzieci mamy tyle, ile trzeba. Na każdego wypada ponad dwoje. To znaczy Solejuk ma siedmioro, a ja dwoje. Hadziuk oficjalnie nie ma ani jednego, choć niektórym wiadomo, że jeden z Solejuków jest jego. Japycz miał dorosłego syna we Francji. Miał, bo syn zmarł, jak miał dopiero 55 lat. To dlatego Japycz wrócił do Polski. Nie mógł mieszkać w kraju, w którym zmarło jego jedyne dziecko. Czy Michałowa o tym wie – zdania są podzielone. W sumie nie nasza to sprawa, skoro oboje są szczęśliwi. Mimo największych szaleństw nauki dzieci już mieć nie będą. Jako że Jola młoda, to mnie się jeszcze może udać, ale generalnie trzeba to ująć tak, że razem we czterech mamy na ławeczce dziewięcioro dzieci w Polsce i jeden nagrobek we Francji.

Czyli obowiązek wobec Ojczyzny spełniony. Japycz zawsze musi sprawę skomplikować i twierdzi, że żadna nasza zasługa, tylko Solejukowej i Joli, a zwłaszcza Solejukowej, bo wzięła na siebie statystyczny ratunek dla Hadziukowej i Michałowej. Hadziukowa dzieci nie miała, bo nie mogła, a Michałowej nie wypadało, skoro od sześćdziesięciu lat pracuje na plebanii. Czyli jeszcze raz się sprawdziło, że są trzy prawdy: prawda, tyż prawda i gówno prawda czyli statystyka. Tak czy inaczej nie my odpowiadamy za to, że nam Naród wymiera. A kto? Najłatwiej powiedzieć, że miastowe. Miasto zwłaszcza duże, jak wiadomo do życia nie nadaje się, więc trudno kogoś winić, że nie chce dzieci wychowywać w nieprzyjaznym środowisku. Spaliny, bandyterka i kult piniądza, to nie jest dobre miejsce dla małych dzieci. A jak wiadomo w dużych miastach inaczej się nie da, bo tam gdzie władza i pieniądze, zdrowo być nie może. Wszystkie co najgorsze ciągną do tej władzy jak trutnie do miodu, ganiają na wyścigi od rana do wieczora. Nawet jak nie ma za czym to ganiają, bo w mieście jak nie ganiasz, to znaczy żeś chory albo nienormalny. A u nas odwrotnie – jak ganiasz, to nienormalny, nawiedzony, albo do miasta się wybierający. Co w sumie na jedno wychodzi.

Japycz dziś jakoś szybko do domu poszedł, więc zostało nas trzech, ale ziarno reformy zostało posiane. Jak my się tak nad tym wszystkim dobrze zastanowili, to od razu my wymyślili POR czyli Plan Ocalenia Narodu. A plan jest taki, że jak się dziecko na wsi albo w małym miasteczku rodzi, to dla narodu korzyść, a jak w dużym mieście to kłopot. No bo miastowe dzieci od małego widzą tą gonitwę, więc myślą że to praca i potem same w to nieszczęście włażą. A nasze dzieci rozwijają się normalnie – jak któreś zdolne, to na uniwersytet może nawet do samego harwarda, jak mały Solejuk albo oksforda jak mała Solejukówna. A jak mniej zdolne, to zostaje u nas i nadal jest szczęśliwe. U nas jak wiadomo kobiety chętniej rodzą dzieci, bo wychowanie łatwiejsze i tańsze, więc im więcej ich zostanie, tym mniej się trzeba będzie demografią zajmować.

Taki miastowy jak się dorobi, to od razu na wieś ucieka, bo wie, że w mieście nie ma życia. No to chyba mądrze, żeby to życie od razu u nas było, nie? Więc zamiast pińcet plus, co to teraz jest już raczej trzysta plus, a za chwilę będzie dwieście, jeśli się inflacja nie uspokoi, wymyślili my tysiąc plus minus. To znaczy, że jak dziecko w prawdziwej Polsce, czyli u nas się rodzi, to matka dostaje tysiąc plus, a jak w mieście to matka płaci tysiąc, stąd minus. Na początku to nawet będzie z tego nadwyżka budżetowa, co z racji tego że rząd za wiele nawydawał, akurat się przyda, a potem to nie wiadomo, ale że dzieci będzie więcej to pewna i że szczęśliwsze – też.

Bardzo my byli z tego dumni, ale przyszła Solejukowa i jak my jej wytłumaczyli nasz POR, to ona mówi, że żaden por tylko buraki i na dokładkę głupie, stare i ućmoruchane Mamrotem. No, zrobiło się nieprzyjemnie, Hadziuk i ja zaczęliśmy milczeć z godnością, ale Solejuk się uniósł małżeńskim honorem i mówi, że niby co źle? A Solejukowa na to że wszystko, że nawet szkoda języka strzępić. I poszła. Ot, kolejny przyczynek do tajemnic życia małżeńskiego, bo Solejuk mówi, że dlatego ucieka na ławeczkę, że w domu baba gada jak nakręcona, a jak my o zdanie grzecznie spytali, to nic nie powiedziała.

Mordowali my się jeszcze dobrą godzinę, by jakieś błędy w naszym planie znaleźć, w końcu doszli my do wniosku, że to musiało o nazwę chodzić, że zbyt warzywna. Więc wymyśliliśmy nową, taką godną i budzącą zaufanie – Polski Wkład.

Może i nasze kobiety od nas mądrzejsze, ale żadna z nich głowy do reformowania kraju nie ma, oj nie ma.
Pietrek

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *