Muzyk-związkowiec wygrał z dyrektorem. Precedensowy wyrok Sądu Najwyższego
2015-11-10 9:24:51
Robert Szymański, wokalista muzycznego zespołu Sexbomba i szef organizacji „S” w Miejskim Ośrodku Kultury w Legionowie, został w styczniu 2012 roku bezprawnie wyrzucony z pracy. Teraz Sąd Najwyższy orzekł, że złożone pracodawcy oświadczenie w trybie ustawowym o liczbie członków związku zawodowego, jest wiążące przez kolejny kwartał, a przewodniczącemu takiej organizacji przysługuje ochrona.
Robert Szymański przepracował w Miejskim Ośrodku Kultury w Legionowie ok. 20 lat. Jak podkreśla, aż do stycznia 2012 roku nie zgłaszano do jego pracy żadnych zastrzeżeń. Przeciwnie, wielokrotnie nagradzano. Zatrudniony na pół etatu prowadził m.in. studio nagrań, salę prób, zajmował się młodymi zespołami rockowymi, organizował imprezy miejskie. Był pomysłodawcą i organizatorem „Legionowo rock festiwal”, na którym oprócz polskich grup występowały zespoły z USA, Anglii czy Szwecji. Samodzielnie pozyskiwał fundusze od sponsorów. – Za grudzień 2011 roku otrzymałem pełne wynagrodzenie i rekordowo wysoką premię uznaniową w wysokości 100 proc. pensji. W tym samym miesiącu widywaliśmy się z dyrektorem wielokrotnie, m.in. podczas spotkania wigilijnego, które zorganizowałem. Składaliśmy sobie życzenia, gratulował mi. 3 stycznia 2012 stwierdził, że… prawie cały grudzień nie było mnie w pracy, dlatego zwalnia mnie z art. 52 kodeksu pracy, czyli w trybie dyscyplinarnym – przedstawia sekwencję wydarzeń w rozmowie z „Tygodnikiem Solidarność” Robert Szymański. – Zrobiłem wielkie oczy. Uznałem, że być może dyrektor ma posylwestrowe problemy z dojściem do siebie. O ile dobrze pamiętam stwierdził wtedy: „ja realizuję pewien plan”. Tajemniczy plan dyrektora. Andrzej Sobierajski, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Legionowie od 2008 roku (wygrał konkurs na to stanowisko), nie był skłonny do rozmowy z naszą redakcją. Poprosił o przesłanie pytań mejlem, a potem poinformował, że odpisze w „ustawowym terminie”.
Sprawę Szymańskiego rozpatrywały sądy trzech instancji. – Zeznawali świadkowie, przedstawiono dokumenty. Dowodem na to, że właściwie wykonywałem swoje obowiązki była, oprócz dokumentów i zeznań świadków, również pensja w pełnej wysokości za grudzień 2011 i rekordowa premia. Jak można wypłacić wynagrodzenie osobie, która nie świadczy pracy i nie przedstawia stosownego usprawiedliwienia? Co ciekawe, dyrektor MOK-u zażądał ode mnie zwrotu tej pensji i premii dopiero wówczas, gdy sam wspomniałem o tym nielogicznym zachowaniu w toku postępowania – podkreśla lider zespołu Sexbomba.
W pierwszym wyroku sąd rejonowy ustalił, że Szymański „wywiązywał się ze swoich obowiązków i realizował w pełni zlecone mu zadania”. „Charakter obowiązków powoda powodował, że nie było możliwe, aby cały czas przebywał w miejscu pracy. Powód w ramach swoich obowiązków współpracował z różnymi instytucjami m.in. z Caritasem oraz Ośrodkiem Pomocy Społecznej. Pozwany (Miejski Ośrodek Kultury – dop. kś) wiedział o współpracy powoda z innymi podmiotami, sam mu ją zlecał” – zaznaczył sąd. Stwierdził, że zwolnienie Roberta Szymańskiego było bezpodstawne, a zarzuty pracodawcy fikcyjne. Jednak nie uznał, że zwolnionemu przysługiwała ochrona z racji pełnienia funkcji przewodniczącego organizacji zakładowej „S”. Zasadniczą kwestią okazała się liczba członków związku zawodowego w chwili rozwiązania umowy o pracę z Robertem Szymańskim. 9 stycznia 2012 roku organizacja zakładowa „S” poinformowała dyrektora MOK-u, że zgodnie ze stanem na dzień 31 grudnia 2011 roku zrzesza 11 osób. Jednak w pierwszych dniach stycznia rezygnację z członkostwa w związku złożyły 4 osoby. Dlatego 10 stycznia 2012 roku (kiedy Szymański otrzymał wypowiedzenie z pracy), zdaniem sądu rejonowego, organizacja „S” nie posiadała już swoich uprawnień.
Nie poddał się zwątpieniu
Szymański odwołał się od wyroku. – Po orzeczeniu sądu II instancji szczęka mi opadła. Sąd II instancji orzekł, że uznaje stanowisko dyrektora MOK-u, a w związku z tym nie będzie w ogóle rozpatrywał mojego i zwolnienie traktuje jako zasadne – streszcza uzasadnienie orzeczenia Robert Szymański. – Sąd nie wypowiedział się w ogóle co do przysługującej mi ochrony związkowej. Nie podał też argumentów, na podstawie których uznał, że nie świadczyłem pracy, tylko bez podania przyczyn dał wiarę wersji dyrektora. Wcześniej sądziłem, że skoro nie jesteśmy państwem, którego nazwa kończy się na –stan, to takie uzasadnienia wyroków nie są w ogóle możliwe. Wtedy zwątpiłem w to, że prawo w Polsce nadal istnieje… Ale nie zrezygnował z dochodzenia sprawiedliwości i złożył kasację do Sądu Najwyższego. 19 sierpnia 2015 roku zapad korzystny dla muzyka-związkowca wyrok. – Co ważne, Sąd Najwyższy sprawą się zajął, a nie musi każdej rozpatrywać. Sito jest olbrzymie, tylko ok. 10 proc. złożonych wniosków jest rozpatrywanych. Z tych 10 proc. niewielka część kończy się orzeczeniem korzystnym dla wnioskodawcy. Sąd Najwyższy uznał kasację za zasadną i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd okręgowy. Dał też konkretne wytyczne jak postępowanie powinno zostać przeprowadzone.
„Jako zbyt rygorystyczną i nieproporcjonalną co do skutków oraz intencji ustawodawcy należy uznać koncepcję, że spadek liczby członków związku poniżej 10 osób powoduje utratę kompetencji organizacji związkowej oraz ochrony działacza związkowego z dnia na dzień, natychmiast po takim fakcie – ocenił Sąd Najwyższy. – Można wyobrazić sobie sytuację, w której stan osobowy komisji związku zawodowego wielokrotnie oscylowałby wokół wymaganej liczby 10 członków, czego skutkiem byłoby – w myśl koncepcji zaskarżonego wyroku – wielokrotne w ciągu kwartału nabywanie i tracenie kompetencji związku zawodowego, stwarzając stan niepewności prawa w relacjach nie tylko między pracodawcą a pracownikami, ale też w zakresie np. kompetencji związku zawodowego w postępowaniach sądowych. Z uwagi na rygorystyczne skutki takiej koncepcji musiałyby one wynikać z jednoznacznego przepisu; ustawa o związkach zawodowych nie zawiera jednak takiej normy”.
Ochrona działaczy związkowych wzmocniona
Sąd Najwyższy zwrócił uwagę, że np. działacze komitetu założycielskiego związku zawodowego podlegają ochronie przez pierwszych 6 miesięcy działalności, niezależnie od liczby członków związku zawodowego (art. 32 ust. 7 ustawy o związkach zawodowych), natomiast art. 25 1 ust. 1 ustawy o związkach zawodowych za decydującą uznaje liczbę członków związku na koniec każdego kwartału. „Jeżeli w okresie 3 miesięcy związek nie zwiększy swojej liczebności, zostanie przez sąd skreślony z rejestru (art. 17 ust. 1 pkt 3 ustawy o związkach zawodowych). Dla prawnego funkcjonowania związku zawodowego nie ma więc znaczenia krótkotrwały spadek liczby członków, ale stan organizacji związkowej na koniec kwartału, jak również utrzymujący się przez 3 miesiące stan członków poniżej ustawowego limitu. Z tych względów należałoby przyjąć, że nie jest prawidłowe stanowisko sądu pierwszej instancji i zaskarżonego wyroku, iż (jeszcze przed rozwiązaniem stosunku pracy) z chwilą faktycznego zmniejszenia liczby członków organizacji związkowej w dniu 5 stycznia 2012 r. organizacja ta utraciła wszystkie uprawnienia związkowe, na skutek czego powód natychmiast utracił ochronę związkową”.
Sąd Najwyższy orzekł, że o tym, czy organizacja związkowa posiada uprawnienia, decyduje oświadczenie złożone pracodawcy, określające liczbę członków organizacji związkowej na koniec danego kwartału. I nie jest ważne czy w trakcie kwartału liczba członków organizacji związkowej uległa zmianie. Ochrona przewodniczącego komisji zakładowej obowiązuje przez cały kwartał. „W ocenie Sądu Najwyższego zachowuje do końca kwartału swoje kompetencje organizacja związkowa w sytuacji faktycznego zmniejszenia w okresie kwartału wymaganej liczby co najmniej 10 członków związku zawodowego; w tym też okresie zachowana jest ochrona przed rozwiązaniem stosunku pracy przewodniczego lub wskazanej przez związek zawodowy osoby” – jednoznacznie orzekł Sąd Najwyższy.
A zatem 10 stycznia 2012 roku Robert Szymański był objęty ochroną jako działacz związkowy. – Jeśli jest się wytrwałym i niewinnym, prawo można wyegzekwować – puentuje muzyk. – Wiem, że w całej Polsce toczy się wiele procesów wyrzuconych z pracy związkowców i mam nadzieję, że mój przykład tym koleżankom i kolegom pomoże.
Robert Szymański cały czas jest związany z „S”. Był jednym z muzyków występujących w Gdańsku podczas koncertu „Solidarność Pokoleń” z okazji 35. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. – To był wyjątkowy koncert, świetna organizacja, historyczne miejsce. Mieliśmy z kolegami świadomość, że bierzemy udział w wyjątkowym wydarzeniu, a nie w jednym z wielu koncertów. Oczywiście, ważna była obecność prezydenta, przewodniczącego Solidarności oraz tych, którzy 35 lat temu mieli odwagę zastrajkować. W 1980 roku wszyscy doskonale pamiętali, że 10 lat wcześniej padły salwy do strajkujących robotników i zginęli ludzie. Strajkowanie w ’80 roku oznaczało ryzykowanie własnym życiem. To był akt nieprzeciętnej odwagi – podkreśla Robert Szymański.
W Legionowie od lat rządzi PO. Prezydentem miasta jest Roman Smogorzewski, szef powiatowych władz partii. Czy wyciągnie konsekwencje wobec dyrektora Sobierajskiego? „Urząd Miasta Legionowo nie będzie komentować sprawy w trakcie postępowania sądowego” – odpisała Tamara Mytkowska, rzecznik urzędu.
Krzysztof Świątek
Tekst ukazał się w nr 44 Tygodnika Solidarność
Przed koncertem „Solidarność Pokoleń” w Gdańsku mogłem chwilę porozmawiać z prezydentem. Spytałem, czy jak go przyjacielsko obejmę to BOR-owcy powalą mnie na ziemię. „Kto nie spróbuje, ten się nie przekona”, odpowiedział prezydent – relacjonuje Robert Szymański.
Fot. M. Żegliński
1 komentarz
GRATULACJE ZA WYTRWAŁOŚC W WALCE ZE ZŁEM !!!