MOJE AKTYWNOŚCI. Dekomunizacja ulic i pomników
2017-07-13 8:36:18W zeszłym roku udało się senatorom RP doprowadzić do uchwalenia ustawy dekomunizacyjnej, wedle której samorządy zostały zobligowane do usunięcia w ciągu 1 roku komunistycznych tablic, nazw ulic i placów oraz patronów szkół. Według prezesa IPN, która to instytucja wspiera od strony merytorycznej działania samorządów, są w Polsce takie regiony, w których poradzono sobie doskonale z wypełnieniem ustawy, ale są i takie gdzie opór mieszkańców lub władz samorządowych skutkuje możliwością złamania przez te środowiska prawa. Bo czas leci! Ostatnio, dotarła do mnie budująca wiadomość, że w Płocku ulica GL otrzymała nowego patrona, czyli jednostkę zbrojną NSZ, działająca na tym obszarze.

Prof. Jan Żaryn
A oto już mamy nową ustawę dekomunizacyjną. Tym razem dotyczy ona tzw. ”pomników wdzięczności”, które stawiała powojenna władza ludowa (a wedle propagandy Polacy) „wyzwolicielom” z NKWD i Armii Czerwonej oraz utrwalaczom z UB. Zgodnie z nową ustawą właściciele prawni publicznych pomników – głównie samorządy – będą musieli doprowadzić do ich rozbiórki lub przeniesienia, np. do muzeum komunizmu. Z tego obowiązku są wykluczone m.in. pomniki znajdujące się na cmentarzach (np. żołnierzy sowieckich), a także te pomniki, które zostały wpisane do rejestru zabytków. W tym przypadku zapewne, będzie trzeba powiesić stosowną tablicę informującą o rzeczywistych charakterze pomnika i okoliczności jego powstania. Z kolei, o ile wiem, Muzeum w Kozłówce – jak rozumiem zabezpieczając się przed nawałnicą z całej Polski – już odmówiło przyjmowania kolejnych obiektów „sztuki realnego socjalizmu”. A trzeba wiedzieć kilka rzeczy; po pierwsze niektóre z tych pomników „wdzięczności’ są na pewno dziełami sztuki, choćby z racji ich autorstwa np. Władysława Hasiora (słynny pomnik na wzgórzu koło Nowego Targu), czy Xawerego Dunikowskiego pomnik odsłonięty w Olsztynie 21 II 1954 r., w 1993 r. wpisany do rejestru zabytków. Pomnik upamiętnia czerwonoarmistów, a nosi nazwę: Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej. Jak wiadomo, ani Niemców nie wyzwolili, a raczej rabowali ich majątek, a kobiety gwałcili, ani Polaków, Mazurów czy Warmiaków, których pomawiano po wojnie o niemieckość, ani przybyszów ze Wschodu – z ziemi wileńskiej, z której wcale nie chcieli być wypędzeni. Takich trudnych przypadków będzie zapewne więcej. Według autorki pracy pt. „Pomniki wdzięczności” Armii Czerwonej w Polsce Ludowej i w III Rzeczypospolitej, pani Dominiki Czarneckiej, w latach 1945 – 1988 zamówiono i zbudowano co najmniej 476 takich pomników, które stały lub stoją do dziś w miejscach publicznych. Jest ich najwięcej na ziemiach zachodnich i północnych, które mieliśmy – wedle komunistycznej propagandy – zawdzięczać Stalinowi i jego czerwonoarmistom. Co ciekawe, na tych terenach także jest najmniej zwolenników Prawa i Sprawiedliwości. Czy pomniki wychowują?
Ciekawe, ile z tych pomników znajduje się jeszcze w Warszawie (poza PKiN; czy pomnik w głębi Parku Skaryszewskiego jeszcze stoi?) i w okolicach, taki jak np. w Magnuszewie oraz w mniej znanych miejscowościach. Jeszcze w grudniu 2010 r. stał sobie i cieszył się dobrym stanem pomnik żołnierzy sowieckich w Dębe Wielkie, można go było zobaczyć jadąc w stronę Siedlec. Pochowano tam swego czasu 300 żołnierzy sowieckich i postawiono pomnik, ale doczesne ich szczątki przewieziono w latach 60-tych XX w. na cmentarz warszawski przy ul. Żwirki i Wigury. Pozostał obelisk z czerwoną gwiazdą i napisem, czy aby na pewno prawdziwym: „Wieczna sława bohaterom Czerwonej Armii poległym w boju za swobodę i niepodległość naszej Ojczyzny 1944”.
Jeśli ktoś z Czytelników pamięta i zna historię „pomnika wdzięczności”, który nie został ujęty w opracowaniu pani Czarneckiej, a znajduje się na obszarze mojego okręgu wyborczego lub w jego okolicach, bardzo proszę o sygnał.
Jan Żaryn