PASJE. Cudotwórcy czterech kółek
2017-05-24 11:31:59
Dziś samochody stały się tak powszechne, że nawet spore awarie tych urządzeń większości z nas nie przerażają, ot, prowadzimy auto do najbliższego warsztatu za rogiem i po kilku dniach odbieramy sprawne. Czasami z naprawą są problemy, bo w najbliższym sklepie akurat potrzebnych części nie mają i rozpoczynamy wycieczkę po mieście, czy nawet powiecie, by kupić nowe części do naszego auta. Co jednak poradzić, kiedy brakujących części nie ma w pobliskim sklepie, nie ma ich w całej Polsce, ba, nie ma ich w ogóle, bo nasze auto wyprodukowano 50, 60, czy nawet 80 lat temu, a o jego producencie dawno świat zapomniał. W takiej sytuacji do naprawy naszego auta szukamy cudotwórcy.
Takich cudotwórców znalazłam w Jabłonnie, gdyż miałam problemy ze swoim starym autem. Panowie Maciej i jego syn Łukasz, właściciele firmy „Rzepecki-Auto” z Jabłonny, nawet nie spytali ile lat ma mój samochodzik. Wypytali mnie tylko o objawy uszkodzenia. Choć mój samochodzik ma 87 lat, nowiutki komplet tłoków z pierścieniami i sworzniami, panowie sprowadzili z Wielkiej Brytanii, gdzie takie części, jak się okazało, produkują do dziś. Drobne tulejki z brązu wytoczyli na miejscu w warsztacie, resztę drobnych części udało się kupić w różnych sklepach motoryzacyjnych w Warszawie. Po kilku dniach intensywnych prac moje auto odzyskało odpowiednie parametry i chęć do dalszej współpracy.
Firma panów Rzepeckich specjalizuje się w samochodach angielskich, ale moje autko, dla znawcy, nie stanowi kłopotu, bo mimo wyprodukowania go w roku 1930 w Niemczech, skonstruowano je w roku 1922. w znanej angielskiej wytwórni Herberta Austina. W halach firmy stoją wspaniałe Jaguary, Aston-Martiny, MG czy Triumphy. W większości przypadków części można kupić u brytyjskich podwykonawców i silniki, nawet te najpiękniejsze, 12. cylindrowe, mogą wyglądać i pracować jak nowe. Gorzej, kiedy trzeba wyremontować karoserię. W latach 50. ubiegłego wieku normalną praktyką było zamawianie karoserii u któregoś z uznanych producentów. Zdarza się często, że dany model samochodu ma karoserię, najczęściej wykonaną ręcznie w kilkunastu tylko egzemplarzach, z czego do naszych czasów przetrwało raptem kilka. Przy tak małej skali produkcji nikt nie wytwarza nowych blach. Tu dochodzimy do sedna sprawy. Takie auta trafiają do cudotwórców firmy z Jabłonny.
Zespół blacharzy, pod nadzorem pana Andrzeja, mistrza starszej daty, korzystając ze swojej wiedzy i starych technologii, wytwarzają z nowych arkuszy blach brakujące błotniki, podszybia, dachy, czy maski. Kiedy się patrzy na pracę tych blacharzy, stalowa blacha wydaje się nam cienką plasteliną, która pod wpływem młotków i palników zmienia się w nowe, nawet najbardziej wymyślne kształtem części. W zasadzie to nie ma części samochodowej, której by się nie dało wymienić, nareperować, lub wykonać nowej. To tylko kwestia talentu cudotwórcy. Dotyczy to także silników, skrzyń biegów zawieszeń, czy nawet armatury. Naprawa licznika? Wskaźnika ciśnienia, amperomierza czy sygnału akustycznego? Jest specjalista i od tego. Pan Jarek siedzi w kąciku, i pod ogromnym szkłem powiększającym, dłubie miniaturowymi narzędziami w mechanizmie 70. letnich szybkościomierzy i wskaźników. W innym zaułku hali, pod osłoną bel pachnącej garbarnią skóry i specjalnych materiałów, terkocze starodawna maszyna do szycia, na której kolejny cudotwórca, pan Sławek szyje ze świeżych płatów skóry nowe obszycia foteli samochodowych. Jak trzeba, wykonuje także miękkie dachy kabrioletów czy pokrowce.
Luksusowe angielskie Jaguary mają wiele elementów wykończenia wnętrza wykonanych z drewna. Zarówno z blachą, jak i elementami drewnianymi, czas obchodzi się brutalnie. W firmie są więc cudotwórcy stolarze, którzy cierpliwie kleją paski sklejki i forniru, robiąc drewniane elementy opończy dachu, piękne deski (tak, deski!!!) rozdzielcze, czy podłokietniki i elementy środkowej konsoli. Trzeba wiele cierpliwości, by wyczarować z drewna i forniru błyszczące nowością podzespoły. Dużą część hali zajmują poustawiane rzędami cuda brytyjskiej techniki, czyli wielocylindrowe silniki do stojących w sąsiedniej hali aut. To królestwo pana Mirka, który wraz z szefem udanie grzebią w mechanice sprzed wielu lat. Największe wrażenie robią jednak 12. cylindrowe monstra, zasilane kilkoma gaźnikami połączonymi baterią prętów i dźwigni, które doskonale synchronizują tę mechaniczną filharmonię. Nie gorzej prezentują się też i skromniejsze, 6. cylindrowe silniki.
Po zmontowaniu wyremontowanego auta każde wyprowadzane jest przed warsztat. Wówczas do roboty zabiera się pan Maciej, właściciel firmy. Stroi gaźniki i resztę urządzeń, a później wykonuje niewielką rundę po bocznych uliczkach Jabłonny. Najczęściej naprawianymi autami w firmie panów Macieja i Łukasza są Jaguary E-type (czytaj „Jaguary i-tajp”). Te auta, choć minęło już ponad 50 lat, do dziś znajdują się na listach najpiękniejszych aut świata. Prócz pięknej karoserii, dźwięk 12. cylindrowej bestii robi wrażenie z daleka. Dla miłośników zabytkowej motoryzacji muzyka silnika brzmi lepiej niż rockowa kapela, a drgania powietrza powodują ciarki na plecach. Oj piękna to muzyka. Tak piękna, że auta te rzadko mają zamontowane radioodbiorniki, bo najpiękniejsza muzyka dobiega spod maski silnika. Klasycznego piękna karoserii dodają chromowane, szprychowane koła, przykręcane tylko jedną, centralną nakrętką.
Na zakończenie mam nadzieję, że przekonałam użytkowników samochodów, że i w tej branży są cudotwórcy i często bywają konieczni. Niestety, jest ich coraz mniej, ale ich praca powoduje, że świat wydaje się nam piękniejszy, bo czy wszystkie napotkane na ulicach samochody muszą być najnowszymi produktami współczesnych koncernów motoryzacyjnych? Samochody projektowane przez komputery i przez automaty składane, jakże różnią się od aut projektowanych przez artystów i wykonywanych ręcznie przez wyszkolonych rzemieślników. Dawne samochody mają duszę i serce. Za to je kochamy i podziwiamy, a cudotwórcom dziękujemy za kunszt i mozolną pracę.
dr Katarzyna Kuligowska