test

Nasze Wilkowyje. EMIGRACJA

2022-02-03 6:32:30

 

Więcławskiej za gaz i prąd w sklepie podwyższyli. Nic tylko emigrować przyjdzie – mówi. Zięć w Korei biznesmenem jest. Od dawna zaprasza. Przyjdzie się pożegnać z Ojczyzną i sklepem.

Trochu nas to trzepło, bo jak nam sklep zamkną, to gdzie będziemy siedzieć? Pod pustostanem? O suchym pysku? Nie wypada. Doszło więc do nas, że i nas emigrują z ławeczki.

Poszli my do Wioletki, czy do knajpy przyjmie, kącik jaki ustronny da, ale Wioletka też zamyka. I płacze. Że Stasiek służbista i państwowiec, wyjechać nie chcę, choć ona aż dwie kuzynki za granicą ma. Jedną w Reichu, drugą na Białorusi. Więc zależnie od poglądów na przyszłość Europy, jest w czym wybierać. Czyli wyszło na to, że jeśli siedzieć w Wilkowyjach po przyjacielsku, to tylko na ławeczce.

Pytam Więcławskiej – a co z ławeczką? A możecie sobie wziąć – mówi. I tak problem emigracji zmienił swój charakter. Tera zamiast pytać gdzie my emigrujemy, pojawiło się pytanie, gdzie my wyemigrujem ławeczkę. Bo jako się rzekło, pod pustostanem nie wypada.

Rozważali my wszystkie lokacje. Nawet wynajęcie podwórka u Myćków, choć podwórka Hadziuków i Solejuków dużo fajniejsze, bo ławeczka musi stać eksterytorialnie, żeby wspólna była. No i żeby do żon naszych kochanych za blisko nie było. Nawet poszli my do księdza Macieja się poradzić i to był że tak powiem przewrót kopernikański. Ksiądz Maciej filozof jest i do tej pory my tego nie kumali czym ta filozofia. A teraz się okazało, że filozofia to umiejętność spojrzenia na sytuację z innej strony.

Zamiast przenosić ławeczkę trzeba zadbać, żeby sklep nie był pustostanem. Eureka! Najpierw my poszli namówić Hadziukową, żeby ekskluzywny butik serowy zrobiła. Lokalny ałtlet, cokolwiek to je. Ale się ino popukała w głowę. Potem my do Klaudii poszli, bo choć ona nie ma co sprzedawać, to z urodzenia aktywistką jest. Więc my ją namawiali, by centrum aktywności lokalnej w byłym sklepie zrobić. Klaudii się to nawet podobało, mówi że wiejskie centrum mi-tu by mogło powstać, ale mówi, picia przy nim nie będzie. No więc ten pomysł też upadł.

Ach, gdzie my nie byli, kogo nie namawiali. Księdza Proboszcza nawet poszli my namawiać by wyjazdowe centrum konfesyjne zrobił, ale nie chciał, bo sklep tuż obok kościoła przecież. Nie mówię, że to mądry pomysł był, tylko żeby determinację naszą pokazać.

W końcu znowu my wylądowali u księdza Macieja. Skoro ta filozofia taka przydatna, to niech radzi. Ale ksiądz Maciej był raczej w nastroju melancholijnym, bo go stara Wargaczowa koronawirusem przy spowiedzi zaraziła i powiedział nam przez szybkę, że musimy sprawę we własne ręce brać.

Nie do końca my zrozumieli, więc trzeba było na ławeczce usiąść i przegadać, a tu Więcławska mówi, że Mamrota nie ma, bośmy wszystko wypili, a nowego nie zamawiała, bo po co?

Tu nas rzeczywistość dopiero dopadła, bośmy zrozumieli, że bankructwo Więcławskiej nie tylko problem pustostanu stwarza, ale i łańcuch zaopatrzenia przerywa. Co to łańcuch zaopatrzenia, tośmy akurat wiedzieli, bo i Hadziuk i Solejuk w dystrybucji u żon swoich robią.

No to sprawa zrobiła się poważna. Nie ma gdzie ławeczki postawić, nie ma czym rozmowy okrasić. Dramat. Wyrwa. Katastrofa.

Japycz nalewkę żony przyniósł, co to na rozum i jasność myślenia jest i mówi – teraz egzystencjalny sprawdzian przed nami stoi. Albo my wymyślimy co robić, albo my zwykłe pijaki ino z pretensjami. Oj, z grubej rury to było. Takiego spida my dostali, nie wiadomo czy od nalewki czy od wyzwania, że w jedno popołudnie wszystko wymyślili. Sami sklep od Więcławskiej kupiliśmy, oficjalnie w gminie zarejestrowaliśmy Centrum Przyjaźni Męskiej, które dla niepoznaki nazwaliśmy „Sklep wielobranżowy”, żeby pieniędzy na nowy szyld nie tracić. A Solejuk i Hadziuk starą instalację w lesie odkopali.

Pędzimy my teraz najlepszy bimber w okolicy, żeby na czynsz było. Hadziuk i Solejuk przy okazji pierogów i serów, co to od lat kobitom w całym województwie wożą, teraz w ofercie jeszcze cuś dla facetów mają, co tylko dowodzi jak ważna jest istniejąca sieć dystrybucji dla nowego produktu. Interes się kręci jak ta lala, więc Mamrota my wprost od dystrybutora sprowadzamy i w sklepie trzymamy, żeby tradycja była. Japycz jako prezes Centrum Przyjaźni Męskiej pilnuje, by my z tego bogactwa za dużo pić nie zaczęli i znów chce się żyć.

Jak to mówią – czasami trzeba wszystko zmienić, żeby wszystko zostało po staremu.

Pietrek

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *