HISTORIA. Syria obroniona przez krzyżowców!
2015-09-08 4:54:46
Gdy dziś obserwujemy w mediach fale uchodźców i imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, warto przypomnieć sobie, że granice świata chrześcijańskiego i świata islamu wielokrotnie się zmieniały, a muzułmańska ekspansja z czasem wyrugowała wyznawców Chrystusa z wielu zakątków basenu Morza Śródziemnego. Dokładnie 900 lat temu, 14 września 1115 r. władcy chrześcijańskiej Antiochii i Edessy pobili pod Sarmin Turków Seldżuckich.
Robert Szydlik
r.szydlik@tio.com.pl
Co oznaczało to zwycięstwo i gdzie przebiegał wówczas front ścierających się wówczas już od czterech stuleci kultury chrześcijańskiej i muzułmańskiej? Dość powiedzieć, że granice wyżej wymienionych stron konfliktu przebiegały właśnie na terenie dzisiejszej Syrii. W tym czasie Jerozolima jest od kilku lat chrześcijańskich królestwem (1099), Konstantynopol (dzisiejszy Stambuł) to stolica potężnego Cesarstwa Bizantyjskiego, a na Półwyspie Iberyjskim trwa rekonkwista – w południowej części wciąż rządzą muzułmanie, których od północy stopniowo wypierają chrześcijańscy władcy Katalonii, Kastylii, Aragonii, Galicii, Leonu, Portugalii… Polską – jeszcze niepodzieloną na dzielnice włada w tym czasie Władysław Krzywousty. Europa jest ogarnięta ideą wypraw krzyżowych…
Skłóceni muzułmanie
14 września 1115 roku, u stóp wzgórza Tall Danis, nieopodal miejscowości Sarmin, Antiocheńczycy i Edessańczycy (nasi!) pobili armię Bursuka ibn Bursuka – sułtana Turków Seldżuckich. Jakie było tło bitwy? Korzystając z niezgody panującej w świecie muzułmańskim łacińscy władcy Antiochii i Edessy rozszerzyli swoje panowanie, podporządkowując sobie większą część Syrii północnej i tym samym stali się tam dominującą siłą. Seldżucki sułtan Muhammad Tabar, zręczny polityk, przywrócił swojemu państwu dawną siłę, zaprowadzając porządek na ziemiach dzisiejszego Iraku i Iranu oraz tłumiąc rebelię Arabów ze wschodniej pustyni w 1108 roku. Podporządkował też sobie kalifa Bagdadu Al-Mustazhira. Zaniepokojony łacińską ekspansją na Bliskim Wschodzie, postanowił wyprzeć chrześcijan z Syrii. Po kilku nieudanych kampaniach przeciwko łacinnikom, doszedł do wniosku, że wpierw musi podporządkować sobie lokalnych władców muzułmańskich, których wzajemne waśnie i niesubordynacja stanowiły dotychczas główne źródło wszystkich jego niepowodzeń. W lutym 1115 roku zapewnił sobie lojalność Mosulu, powierzając jego rządy swemu synowi Masudowi. Następnie wyprawił na zachód wielką armię pod dowództwem Bursuka Ibn Bursuka, namiestnika Hamadanu, do którego dołączyły wojska podporządkowanych państwek.
Udany fortel Bursuka
Jednocześnie jednak wielu lokalnych muzułmańskich władców nie chciało podporządkować się Seldżukom. Bywało, że wchodzili w sojusze z chrześcijanami! Tak też było i tym razem, gdy po stronie katolickich władców walczyło aż 5000 muzułmanów. Bursuk prowadził jednak tak silną armię, że wydanie mu bitwy byłoby zbyt ryzykowne, więc sprzymierzeni wodzowie chrześcijańscy i muzułmańscy zwrócili się o pomoc do króla Baldwina I z Jerozolimy i Ponsa z Trypolisu, którzy natychmiast udali się na północ. Król prowadził ze sobą 500 rycerzy i 1000 piechoty, natomiast hrabia – 200 rycerzy i 2000 piechoty. Połączyli się z oddziałami pod Apameą. Ibn Bursuk, który swoją bazę wypadową miał w Szajzarze, przezornie wycofał się do Al-Dżaziry. Jego fortel powiódł się w pełni. Uznawszy, że niebezpieczeństwo minęło, siły zebrane pod Apameą rozeszły się – muzułmanie udali się do swych włości, a Baldwin i Pons powrócili na południe. Wtedy Bursuk zawrócił i zdobył zamek Kafartab. Roger nie miał już czasu, żeby czekać na pomoc muzułmanów i łacinników z Jerozolimy i Trypolisu. Zwrócił się o pomoc do Baldwina z Hrabstwa Edessy, który niezwłocznie przybył, prowadząc oddziały o nieznanej liczebności…
Bitwa śmiertelna
Rankiem 14 września, wojsko łacińskie pod wodzą Rogera i Baldwina niepostrzeżenie przekradło się przez dzielący je od owego lasu łańcuch wzgórz i zaczaiło się oddziały Bursuka nieopodal miasteczka Sarmin. Jego armia maszerowała bez zachowania środków ostrożności, kolumna zwierząt jucznych szła w ariergardzie, a żołnierze właśnie się zatrzymywali, aby rozbić namioty na południowy postój. Część emirów ze swoimi wojskami udała się po żywność do okolicznych gospodarstw wiejskich, a inni poszli zająć twierdzę Buza. Kiedy łacinnicy znienacka uderzyli na niczego niespodziewającego się nieprzyjaciela, Ibn Bursuk nie miał przy sobie swoich najlepszych dowódców. Nagłe natarcie połączonych hufców antiocheńskich i edessańskich kompletnie zaskoczyło muzułmanów. Łacinnicy wypadli spomiędzy drzew i w mgnieniu oka zaatakowali na wpół gotowy obóz. W wojsku tureckim zapanował zamęt. Ibn Bursuk daremnie usiłował zapobiec rozsypce swoich wojowników, a w pewnej chwili omal sam nie dostał się do niewoli. Wycofał się z kilkuset jeźdźcami na grzbiet Tall Danisu, skąd odpierał kolejne ataki łacinników. Gdy sytuacja stała się beznadziejna, wydostał się z pola bitwy i pogalopował na wschód. Niedobitki armii muzułmańskiej popędziły w nieładzie w kierunku Al-Dżaziry.
Granice chrześcijaństwa i islamu
Dalszą historię już znamy – w ciągu kolejnych 200-400 lat muzułmanie wyparli chrześcijan całkowicie z Azji Mniejszej zatrzymując się dopiero po zajęciu wschodniej części Grecji. I tu mniej więcej przez kolejnych 500 lat przebiegała południowo-wschodnia granica świata chrześcijańskiego i muzułmańskiego. I jakkolwiek Europejczycy prowadzili w kolejnych wiekach wojny z Turcją, a ta podbijała Grecję, Bałkany, Bułgarię, Węgry, to granica wyznaniowa sprzed 500 lat okazała się wyjątkowo trwała. Po obu jej stronach były mniejszości religijne, a chrześcijanie w niewielkich grupach kultywowali swoją religię, tolerowani jako obywatele drugiej kategorii, ale nie eksterminowani. Aż do XX wieku, do holokaustu Ormian i do obecnych czystek, których ofiarą padają chrześcijanie w Egipcie czy właśnie uchodzący z Syrii chrześcijanie, którzy byli tam obecni od początków chrześcijaństwa i jeszcze niedawno stanowili 5% populacji tego kraju. Historia zatacza koło, bowiem muzułmanie dziś znowu prą do Europy, już nie jako najeźdźcy, a jako kolonizatorzy. Są zapewne i inne punkty widzenia na sprawę, ale czy ten – z perspektywy historycznej – nie jest uprawiony? R.S.